poniedziałek, 26 listopada 2012

Rozdział 1

*Perspektywa Emmy* 
Wieczór mijał jakoś zwykle. Siedziałam po turecku na łóżku i przyglądałam się mojemu pokojowi. Niby nic wielkiego, a jednak. Taka moja świątynia, do której mogę wejść tylko ja. Ściany mojego pokoju były koloru białego, tak jak łóżko, poduszki i cała pościel. Nad miejscem do spania wisiał ogromny obraz przedstawiający buteleczkę perfum firmy "Chanel". Po lewej stronie łóżka stało białe biurko i krzesło do niego. Obok znajdowały się drzwi , które prowadziły do łazienki. Uwielbiałam ten pokój. Właściwie tylko ja wiedziałam jak wygląda, bo ani Megan, ani Chris nigdy nie był w środku.
-Czyli co ? Zaczynamy nocne życie ? - pomyślałam i sięgnęłam do szafy po nowe ubranie. Wybrałam jeansowe, wytarte już rurki, czarną, koronkową bluzkę i stare vansy. Zrobiłam mocny makijaż i pofalowałam włosy. Wrzuciłam paczkę fajek do torby i wyszłam z pokoju.
- Wychodzę ! - krzyknęłam łapiąc skórzaną kurtkę i przekraczając próg domu. Na dworze wiał lekki i przyjemny wiar. Wyciągnęłam jednego papierosa i odpaliłam go za pomocą zapalniczki. Idąc wykonałam telefon do Meg i Chrisa, żeby przyszli do klubu, tego co zawsze. Megan wykręciła się z wyjścia, natomiast Chris raczył zaszczycić mnie swoją obecnością. Zgasiłam fajkę zgniatając ją butem i weszłam do klubu. Coraz więcej ludzi gromadziło się przed wejściem, a że nasza paczka była "stałymi klientami" wpuszczani byliśmy bez kolejki. Podeszłam do barmana uśmiechając się do niego prowokacyjnie.
- Witaj Em. - powiedział Chuck, którego znałam już od jakiegoś czasu.
- Cześć, to co zwykle. - usiadłam na stołku barkowym i podparłam twarz na dłoni. Mężczyzna podał mi szklankę z Irlandzką Whiskey. Wypiłam ją jednym duszkiem i poprosiłam o drugą. W między czasie  odpaliłam kolejnego papierosa i chuchając dymem przed siebie, dmuchnęłam nim w twarz Chuck'a. Popijając kolejną szklankę trunku do baru podszedł Chris. Przytulił mnie na powitanie i i usiadł obok. Posiedzieliśmy chwilę przy barze pijąc i paląc, po czym ruszyliśmy na parkiet. Procenty dawały swoje, a ja dawałam ponieść się muzyce. Po chwili wyszłam razem z Chris'em na papierosa.
-Niezła jesteś w tych tańcach ! - wysapała zapalając skręta. Usiadłam na barierce i skierowałam na niego pewne siebie spojrzenie. Wzięłam od niego bucha i spojrzałam na gwiaździste niebo. Dla innych miało to jakieś cudowne znaczenie. Pierwsza randka, najlepsze wieczory dzieciństwa. Dla mnie? Przerwa w piciu. Może dlatego, że nigdy dzieciństwa nie miałam? Moich rodziców wiecznie w domu nie ma, czemu się dziwię? Rozmyślenia przerwał mi chłopak, który przekazał mi skręta. Zaciągnęłam się jeszcze kilka razy i zgasiłam niedopałek o ścianę po czym kontynuowaliśmy zabawę. Skończyła się ona dla nas o 3 nad ranem, kiedy to Christopher nie mógł już ustać na nogach. Jego koledzy pomogli mi go zanieść do samego łóżka po czym na plecach Sama, jednego z nich, zostałam zaniesiona pod swój dom. Zmyłam makijaż, przebrałam się w pidżamę i położyłam się do najwygodniejszego łóżka na świecie.
-Ku*a kocie! - tymi słowami przywitałam nowy dzień i w tym samym czasie zrzuciłam kota z mojej twarzy. Przetarłam ją dłońmi i wstałam spod kołdry. Włączyłam muzyka najgłośniej jak tylko się dało i z uśmiechem na ustach przygotowałam sobie kawę. Wsunęłam swoją zgrabną pupę na blat, wyciągnęłam z szafki płatki i miskę. Wsypałam do niej kolorowe kółeczka i zalałam je mlekiem. Po 15 minutach skończyłam najważniejszy posiłek podczas dnia i postanowiłam się ubrać. Wybrałam czarne rurki i miętową koszulkę na ramiączkach. Włosy związałam w niedbałego koka. Umyłam zęby i zrobiłam delikatny makijaż. Ubrałam jeszcze ciemne balerinki i tego samego koloru skórę po czym zamknęłam dom. Po chwili znalazłam się już pod domem przyjaciółki. Cicho zapukałam do drzwi "wesołego" domu. Zawsze go tak nazywałam, ponieważ przybrane rodzeństwo czerwonowłosej nie dawało się nudzić. Otworzył mi Matthew.
-Hej Emi. - musnął mój policzek na przywitanie i wpuścił mnie do środka. Odprowadzi mnie do pokoju swojej siostry, a potem jak zwykle zniknął w swoim świecie.

2 komentarze: