środa, 28 listopada 2012

Rozdział 2

Królestwo Megan było bajkowe. Nigdy nie wydawało mi się żeby była dziecinna, zawsze poważna i odpowiedzialna choć czasem bardzo zwariowana. Pokój był utrzymany w pastelowych barwach. Róż i beż mają przewagę nad pozostałymi kolorami. Choć jej rodzice nie są zamożni, starali się by jej pokój był najpiękniejszym z całego domu. Zdaję sobie sprawę jak bardzo ją kochają. Zawsze byli dla mnie wzorem idealnej rodziny, której ja nie miałam. Oczywiście nie powiem, że moi rodzice się nie starają czy też nigdy nie okazywali mi tej miłości w taki sposób. Wręcz przeciwnie! Ale czy ja tego chciałam...? Teraz tym już tak bardzo się nie przejmuje lecz gdy byłam mniejsza wszyscy chwalili się jak to mamy robią im kanapki, prasują ubrania i pomagają w lekcjach. Mną opiekowała się Kasandra, miła starsza pani. Traktowałam ją jak swoją babcię. Bo gdyby nie ona już całkiem nie miałby mnie kto wychowywać.
Chciałam wyciągnąć Meg na miasto, na zakupy czy coś, skoro wczoraj nie była z nami w klubie. Postanowiłyśmy wybrać się do centrum handlowego, a potem na kawę. Moja przyjaciółka założyła jeansowe rurki, bawełniany sweter w różowo-fioletowe paski i czarne trampki. W swoją torbę zapakowała portfel, telefon i klucze. Pożegnałyśmy się z domownikami i wyszłyśmy z domu Meg.
- Więc gdzie najpierw ? - spytała.
- To może centrum ? - zaproponowałam i wyciągnęłam z tylnej kieszeni paczkę fajek i odpaliłam jedną.
Po 10 minutach milczenia i spaceru doszłyśmy do wielkiego budynku. Każdy sklep odwiedziłyśmy przynajmniej raz. Było sporo ciekawych ciuchów, lecz nie na każdy było mnie stać, tak jak Megan. Weszłyśmy do Starbucks'a i usiadłyśmy przy jednym wolnym stoliku.
- Too .. jak ci się układa z ... Mattem ? - spytałam, choć wcale mnie to nie obchodziło.
- Wiesz .. w sumie to ok. Wczoraj byliśmy w kinie, dlatego nie byłam z wami w klubie. - odpowiedziała.
- Super. - odpowiedziałam bez entuzjazmu.
Piłyśmy ciepłe napoje i chwilę rozmawiałyśmy. Po kilkunastu minutach wyszłyśmy z centrum handlowego i skierowałyśmy się w stronę parku. Kiedy byłyśmy na miejscu usiadłyśmy na ławce, a ja zapaliłam fajkę, częstując jedną Meg. Omówiła, znowu.
- Ej, coś ci jest ? - spytałam zaciągając się papierosem.
- Nie, dlaczego ? - zapytała bawiąc się dłońmi.
- Przecież widzę. Co jest ?
- Nie, nie ważne. - odparła i wstała z ławki. - Wiesz, ja już będę się zbierać. - przytuliła mnie na pożegnanie i odeszła.
To było dziwne, ale ok. Siedziałam jeszcze chwilę na ławce, kiedy podeszło do mnie dwóch facetów.
- Przepraszamy, park to nie jest miejsce dla palaczy, a szczególnie dla tak młodych ludzi. - rzekł mężczyzna.
- O, super, jeszcze tylko straży miejskiej mi brakuje. - powiedziałam pod nosem.
Spisali moje imię, nazwisko i miejsce zamieszkania. Zgasiłam fajkę i wróciłam do domu. Stwierdziłam, że nie będę zawracać sobie głowy posiłkiem. Wzięłam w rękę zielone jabłko i usiadłam przed plazmą. Chwilę kręciłam w rękach owoc po czym znużyłam w nim moje ząbki. Usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
-Halo?
-Hej jełopie - usłyszałam rozbawiony głos Christophera.
-Ooo... Cześć downie. - oschle odpowiedziałam.
-Masz ochotę na ostatnią, wakacyjną imprezę? - spytał z intrygą w głosie.
-Impreza? Zawsze i wszędzie. - zaśmiałam sie melodyjnie do słuchawki.
-Wiedziałem... O 19 u mnie, buziaczki księżniczko.
-Pa.
17.00, no nic. Czas zacząć się przygotowywać. Stanęłam w drzwiach mojej garderoby. Wybrałam taki zestaw. Na oczach namalowałam grube kreski eye-linerem. Użyłam maskary i fluidu oraz czerwonej pomadki. Wyprostowałam włosy i gotowe. Zamknęłam dom i poszłam do przyjaciela. Po drodze wyjęłam z torby paczkę papierosów i zapaliłam jednego za pomocą różowej zapalniczki. Na miejscu byłam na czas. Było dość sporo osób. Nagle od tyłu ktoś mnie objął.
-Hej Chris. - szepnęłam nieśmiało.
-Fajnie, że przyszłaś. - stwierdził podając mi butelkę zimnego piwa.

1 komentarz:

  1. właśnie znalazłam tego bloga bloga, zapowiada się baaardzo ciekawe opowiadanie.. :D czekam na kolejny DŁUGI rozdział !


    love, gosia. x

    OdpowiedzUsuń