poniedziałek, 18 marca 2013

Epilog :')

*Dwa lata później.* 
Byłam w 100 % pewna, że ten dzień kiedyś nadejdzie. Dziś - najważniejszy dzień mojego życia. To właśnie dzisiaj biorę ślub z Liam'em. Jesteśmy niesamowicie szczęśliwi. Philip, mimo, że nie jest biologicznym synem Li, on opiekuje się nim jak swoim własnym dzieckiem. To wszystko jest takie nierealne.
                                                                      *
- Philip'ku, mamusia nie ma teraz czasu. Zawołaj ciocię Eleanor. - jęknęłam wkładając niebieską podwiązkę.
- Ciocia, wołam cie ! - krzyknął malec, a ja zaśmiałam się melodyjnie. W pomieszczeniu od razu pojawiła się El i zabrała ze sobą małego. Zaraz po niej przyszła do mnie Ems.
- Witam przyszłą panią Payne. - przytuliła mnie przyjaźnie.
- Nie mogę w to uwierzyć. - odparłam uśmiechając się i nakładając idealnie dopasowaną sukienkę ślubną koloru ekri.
- Megan, skarbie ... wyglądasz cudnie. - powiedziała Em łapiąc moje dłonie.
- Ty też wyglądasz nienagannie Emmo. - zaśmiałam się i jeszcze raz przytuliłam ją czekając aż w końcu weźmie w rękę paletę z cieniami do powiek i innym "sprzętem". Usiadłam na krześle, a moja przyjaciółka zajęła się resztą. Zrobiła mi piękny makijaż, lecz czas pędził nieubłaganie. Ostatnie poprawki przy lustrze i nim się obejrzałam stałam już przy wejściu do katedry. Usłyszałam pierwsze dźwięki Marszu i ruszyłam. Ujrzałam bardzo dużą ilość twarzy skierowaną na mnie. Zapewne zrobiłam się czerwona jak burak, ale dzisiaj liczył się tylko Liam. Uśmiechał się nieziemsko patrząc na mnie swoimi czekoladowymi oczami. Będąc już u jego boku, chłopak ucałował moją dłoń i szepnął do ucha : Cudownie wyglądasz, pani Payne. 
Uśmiechnęłam się do niego słodko i skierowałam swoją twarz w stronę ołtarza.
- Czy ty Megan Elizabeth Fitch bierzesz tego oto Liam'a James'a Payne'a za męża i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz, że go nie opuścisz aż do śmierci ? - czekałam na te słowa. W moich oczach pojawiły się łzy. Łzy szczęścia oczywiście. Założyłam złotą obrączkę na palec mojego ukochanego.
- Tak, oczywiście. - szepnęłam.
- Czy ty Liam'ie James'ie Payne bierzesz tę oto Megan Elizabeth Fitch i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz, że jej nie opuścisz aż do śmierci ? - w oczach Liam'a także dostrzegłam łzy.
- Tak. - powiedział zakładając złotą biżuterię na mój palec serdeczny.
- A więc co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela. Małżeństwo zostało zawarte. Ogłaszam was mężem i żoną. Może pan pocałować pannę młodą. - powiedział uśmiechnięty ksiądz. Liam nachylił się nade mną, ułożył swoją dłoń na mojej szyi i wpił się w moje usta niczym wampir w żyły ofiary. Wszyscy zaczęli bić brawo i krzyczeć radośnie, a Liam odkleił się ode mnie.
- Kocham panią, pani Payne. - wyszeptał w moje usta.
- I ja pana także, panie Payne. - jeszcze raz go pocałowałam i szczęśliwi odwróciliśmy się w stronę wszystkich gości.

***
Love me like you do
Chcieliśmy każdego dnia ukazać jak mocnym uczuciem, zwanym miłością, darzymy się każdego poranka i wtedy kiedy Słońce zachodziło za horyzont by ustąpić miejsca Księżycowi. Tak bardzo lubiliśmy to robić, za każdym razem doprowadzało nas to do stanu szczęścia, lecz jednak gdyby się zastanowić... Czasem mówiliśmy to w euforii uczuć, poplątania, niezgodności przekonań. Zostając młodymi rodzicami, postawieni przed trudnymi wyborami, które następnie świadczyły o naszej przyszłości, często chcieliśmy od tego uciec, jak najdalej. Ale teraz? Czuje, że dobrze postąpiliśmy, wszyscy. Jest wiele spraw, które musieliśmy wyprostować.
Ja i Zayn tworzymy wspaniałą rodzinę. Przepraszam, czas na poprawę. Ja, Zayn, Rosalie i Emmet tworzymy wspaniałą rodzinę. Są wzloty i upadki, potknięcia niekiedy duże, nieraz całkiem małe. Nasze dzieci rosną. Małe dzieci - mały kłopot, duże dzieci - duży kłopot.
Niall i Jessica planują ślub, wielki krok w ich związku. Jess nie powiedziała jeszcze Horan'owi, ale jest w trzecim miesiącu ciąży. Z tego co wiem, modli się każdego wieczora o to by urodzić zdrowych i cudnych bliźniaków, których nazwą Zayn i Liam. Jeśli jednak przyjdzie im wychowywać dwie dziewczynki będą miały na imię Emma i Megan. Tworzą najsłodszą parę na ziemi, kocham ich.
Samantha ma nowego chłopaka, Alex'a. Układa im się dobrze, tak myślę. Zmieniła się, nie do poznania. Wiem, że zawsze była pewna siebie i w ogóle, ale teraz przesadza. Źle traktuje swoją siostrę, rodziców. Ciągle wychodzi na imprezy i kto wie czy nie puszcza się na prawo i lewo? Bardzo polubiłam jej chłopaka, ponieważ pilnuje jej i powoli stawia do pionu. Mówiła mi, że Liam był jej PIERWSZĄ, prawdziwą miłością. Chciała wyjechać, ponieważ broniła się przed tym uczuciem, ale nie ma co wiele pisać. Przed tym nie da się uciec, jest to niemożliwe. Ponoć niemożliwe staje się możliwe, ale nie w tym wypadku.
Otóż Larry... To jest cholernie trudne. Sprzeczali się, nie mogli pozwolić sobie na spokojną rozmowę. Wieczne awantury i krzyki. To się nazywa miłość? A wiecie, że tak. W ich wykonaniu tak to wyglądało, tak ją okazywali. Ale teraz jest idealnie. Fanki były w szoku, ale z czasem oswajały się z nową sytuacją. Wspierają ich do teraz, większość wiedziała co się świeci. To moja ulubiona para.
Pewnie myślicie sobie... ,,Co z Lexi?" Otóż ta piękna dziewczyna, o długich blond włosach, nienagannej figurze i kilku piegach "rozsypanych" na jej zgrabnym nosku, jest najwierniejszą Larry Shipper. Pogodziła się z tym, że Harry nie chce z nią być. Oczywiście są najlepszymi przyjaciółmi. Ta sama sytuacja napotyka Eleunor. Tyle, że El nie mogła się przez dłuższy czas pogodzić z rozstaniem. Wyjechała do Hiszpanii, a gdy wróciła wypoczęta, to już razem z przystojnym kolegą. Nikt nie miał jej tego za złe, wręcz przeciwnie. Polubiłyśmy Pedro, a chłopcy mają z nim świetny kontakt.
Jak widzicie, wszystko trwa w wiecznym Happy End'ie. Miłość pomaga przetrwać wszystko. 

piątek, 15 marca 2013

UWAGA!

Nowy blog kotynieńki :  **
http://dance-for-love.blogspot.com/
Czytajcie, komentujcie! Kochamy Was xx

Rozdział 37

*Perspektywa Emmy, trzy miesiące później*
Już za niecały tydzień termin mojego porodu. Mała Rosalie ma urodzić się 18 września. Niall jest cholernie zły, że nie będzie miał urodzin w ten sam dzień co jego chrześnica. A właśnie... Ten stary koń kończy 20 lat w tym roku, a mianowicie jutro. Chłopcy pojechali na jakiś wywiad, na szczęście. Zayn zostawił mnie już ostatecznie pod opieką Alexandry, Megan i Josha. To jakaś istna masakra, ale przeżyję. W sumie to jeszcze tylko tydzień, nic wielkiego. Na początku mi się to podobało. Nie musiałam sprzątać, gotować, prać. Istne niebo, ale że już tak 9 miesięcy? No nie. Właśnie robiłam dla mnie i Josha kanapki. Nie wiedział o tym dlatego też się nie czepiał. Gdy wparował do kuchni o niemal nie zabił mnie swym wzrokiem.
-Weźmiesz kubki? - spojrzałam na niego lekko przestraszona dlatego też tak cicho go o to poprosiłam. Wziął naczynia z gorącą herbatą i zaprowadził mnie do salonu. Usiedliśmy pod kocem i włączyliśmy jakąś komedię romantyczną. Po kilku minutach sensu dostałam mocnych skurczy. Skłamałam chłopakowi, że teraz zdarza mi się to często i nie ma się o co martwić, jednak po chwili poczułam jak odchodzą mi wody.
-Fu. Zsikałaś się! - wrzasnął wyśmiewając mnie.
-Idioto, wody mi odchodzą! - krzyknęłam ile tylko sił. Dziewczyny zbiegły z piętra, a Josh zadzwonił na pogotowie. Megan spakowała moje rzeczy migiem, a Lexi uspakajała mnie za co bardzo jej dziękowałam. Nie łatwo jest opanować kobietę w ciąży.
-Może byś zadzwonił do mojego męża, a nie będziesz się tak gapił. - no właśnie. Wzięliśmy ślub w lipcu.
-Aaa tak. Już, już! - rzucił zdenerwowany i zaczął rozmowę. Usłyszałam tylko jakieś wrzaski, piski i chyba płacz? Nie istotne. Zaraz przyjechało pogotowie, wszyscy pojechali ze mną. W szpitalu bałam się, że mój brzuch wybuchnie. Musiałam głęboko oddychać na zmianę przeć. Wszyscy w sali usłyszeli głośne krzyki i jakąś awanturę, a chwilę po tym całe One Direction wpakowało się do pomieszczenia. Opadłam na łóżko ze zmęczenia i przybita ich głupotą.
-To my wyjdziemy!- zaoferował Liam za resztę. Zayn podszedł do mnie i złapał moją rękę. Trzynaście minut po dwunastej urodziłam śliczną Rosalie. Horan był zachwycony dzieckiem, a do tego urodziła się w jego urodziny. Jednak było mi smutno, ponieważ swój najważniejszy dzień w roku obchodził w miejskim szpitalu. On chyba się tym nie przejmował, cały czas zabierał mi córkę. Uśmiechał się do niej, rozbawiał ją i kołysał do snu. Nawet marudził z tego powodu, że nie może jej karmić, a to było już bardzo dziwne. Chwyciłam za białego iPhon'a, który leżał na niewielkim stoliku obok szpitalnego łóżka. Usiadłam na nim i spojrzałam na dotykowy ekran. Akurat dzwoniła Jessica. Odebrałam połączenie z wielkim uśmiechem.
-Ems? Gdzie jesteście? - pisnęła do słuchawki rozanielona.
-W szpitalu, dzisiaj urodziłam. - cały czas mówiłam z uśmiechem na ustach.
-Naprawdę? Jedziemy! - rozłączyła się. Wzruszyłam bezradnie ramionami i odłożyłam telefon na miejsce. Niall akurat kołysał Rose.
-Horan?... - szepnęłam, a ten zwrócił swoje niebieskie oczy ku mnie. - Odłóż na chwilę Rosie. - uśmiechnęłam się do niego ciepło, a ten zniechęcony wykonał moje polecenie po czym usiadł obok mnie.
-Słucham najpiękniejsza? - objął mnie ramieniem i przytulił do siebie.
-Jessica właśnie tu jedzie. - ziewnęłam bez jakichkolwiek uczuć. Podskoczył i głośno pisnął. -Ale spokojnie! - zaśmiałam się melodyjnie, a ten pobiegł przed lustro.
-Masakro! Jak ja wyglądam... - jęknął.
-Seksownie jak zawsze. - mruknęłam i opadłam na łóżko. Zayn ułożył się obok mnie, normalnie czytał w moich myślach. Wtuliłam się w jego tors zaciągając zapachem perfum, które dostał ode mnie na dwudzieste urodziny. -Malik masz prezent dla Niall'a? - spytałam trochę zaniepokojona.
-Yhym.. Już dałem pani Malik. - zaśmiał się i pocałował mnie w czoło.
-Jesteś najlepszym mężem pod słońcem, wiesz? - uniosłam się na łokciach by widzieć jego cudowne rysy twarzy.
-Kocham Cie. - szepnął i złączył nasze wargi w czułym pocałunku. Nasza córka zaczęła płakać.
-Tak... - westchnęłam wstając z łóżka. - To wyczucie odziedziczyła po tobie. - Niall był szybszy. Z powrotem ukołysał dziewczynkę do snu.


*Perspektywa Niall'a*
Stałem z Rosie na korytarzu i kołysałem ją do snu, kiedy usłyszałem bardzo znajomy głos.
- Niall, Niall ! - krzyczała Jess biegnąc w moją stronę. Wpiła się łapczywie w moje usta uważając na dziecko. - Tęskniłam skarbie. - pogłaskała mnie po policzku.
- Ja też Jess, nawet nie wiesz jak bardzo. - jeszcze raz musnąłem jej usta. - A teraz poznaj moją chrześnicę, Rosalie. - odwróciłem malutką w stronę Jessici.
- Jeju, jaka śliczna. - delikatnie dotknęła jej główki. - Ems jest w środku ? Mogę wejść ? - spytała nieśmiało.
- Jasne, zapraszam. - uśmiechnąłem się do dziewczyny i usiadłem na krześle. Po chwili obok mnie pojawiła się Samantha.
- Cześć Niall. - uśmiechnęła się. - Mogę wejść do środka ? Chyba, że będę przeszkadzać.
- Nie, nie, śmiało wchodź. Tylko ... tam jest Liam i .. Megan. - powiedziałem ciszej. Dziewczyna kiwnęła głową i weszła do sali, a ja za nią. Przywitała się ze wszystkimi, a ja oddałem dziecko Em i objąłem Jess od tyłu. Przez przypadek dotknąłem jej piersi. Oderwałem się od niej jak poparzony, a ona zaczęła się śmiać.
- Spokojnie Niall. Dziś twój dzień. Możesz sobie pozwolić. - wybuchnęła śmiechem razem z Emmą i Zayn'em, a ja właśnie paliłem się ze wstydu. Założyłem ręce na piersi i udawałem obrażonego. Jessi wstała z krzesła, a ja szybko zająłem miejsce i porwałem dziewczynę na kolana. Pocałowałem ją usta i znów dotknąłem jej piersi. Nie wiem czy było to nie specjalnie ... Jessica zaczęła chichotać. Pożegnała się ze wszystkimi i wyciągnęła mnie z sali.
- Musiałam cię porwać, bo mam dla ciebie niespodziankę. Zasuwasz do domu, wskakujesz w garnitur i wybywamy z domu. Nie powiem ci gdzie, miała być zabawa. Właściwie to nie wiem czy to będzie dla ciebie niespodzianka .. - podrapała się po głowie.
- Spokojnie. Wystarczy, że ty tu jesteś. - złapałem ją za rękę i ruszyliśmy.
Po jakimś czasie byliśmy w domu. Wziąłem szybki prysznic, nałożyłem garnitur, popsikałem się perfumami i razem z Jess opuściliśmy posiadłość. Moja dziewczyna prowadziła, jako że to ona wybrała miejsce. Zatrzymaliśmy się przed wielką willą, jeszcze większą niż nasza.
- Jesteśmy. - odparła dumnie i wysiadła z auta. Począłem to samo co ona i zaraz we dwoje staliśmy przed drzwiami do wielkiego domu. Jessi przekręciła klamkę i pociągnęła mnie wgłąb mieszkania.
- Mamo, tato, jesteśmy ! - krzyknęła, a ja zdębiałem. Moja dziewczyna zachichotała dumnie i uśmiechnęła się.
- Nie martw się skarbie, moi rodzice nie są źli. Wszystko będzie dobrze. - musnęła mój policzek.
Wtem w przedpokoju pojawili się rodzice mojej małej Jess. Jej ojciec był wysokim i smukłym mężczyzną, a matka nieco niższa, piękna kobieta.
- Mamo, tato, poznajcie mojego chłopaka, Niall'a. - uśmiechnęła się słodko.
- Witam. Bardzo miło mi państwa poznać. - ucałowałem dłoń kobiety i uścisnąłem dłoń ojca Jess.
- Nie denerwuj się młodzieńcze. - zaśmiała się kobieta. - Zapraszamy do środka. - wskazała swoją zgrabną dłonią ogromną kuchnię z jadalnią. Na stole stało wiele, przepysznych dań, ale niestety musiałem lekko opanować swój głód. Zasiedliśmy do wielkiego stołu, a mnie od razu pociekła ślinka. Ogarnąłem swoje myśli krążące w okół jedzenia i skupiłem się na mojej dziewczynie i jej rodzicach.
- Niall, nie krępuj się skarbie. Przecież wiem, że lubisz jeść. To wszystko jest przygotowane dla ciebie. Znam twoje możliwości i na pewno nie ograniczają się one do dwóch kawałków kurczaka. - zaśmiała się, a razem z nią jej rodzice. Mogę się założyć, że zrobiłem się czerwony jak burak.
Przy kolacji spędziliśmy ponad 3 godziny, a pani Jennifer zaoferowała mi, że mogę zostać na noc. Zgodziłem się, a dlaczego by nie ? Będąc już w pokoju Jess rzuciłem się na łóżko.
- Uff, ale jestem zmęczony. A ciebie za to, normalnie rozniosę. - oparłem się na łokciach.
- Taaak ? Ciekawe. Już to widzę. - zaczęła się śmiać. Chwyciłem telefon i napisałem wiadomość do chłopców, że nie wracam dzisiaj do domu i od razu chwyciłem Jess i położyłem obok siebie. Pocałowałem ją w usta.
- Widzisz misiu, to dzisiaj nie zaszalejemy. - zaśmiałem się.



ostatnie CZYTASZ=SKOMENTUJ :') bardzo Was kooochamy <3 z całego serduszka ! : *
Ostatni rozdział, ahh... Niby tylko opowiadanie, ale kurcze... <3 Dzisiaj albo jutro pojawi się link do nowego bloga! ;) Oliwia i Sylwia xx

wtorek, 12 marca 2013

Rozdział 36

*Perspektywa Liam'a, jakiś czas później*
Kolejna osoba i kolejne cierpienie. Dlaczego to zawsze musi spotkać mnie ? Związałem się z Sam, a ona ... wyjechała. Znów mnie zostawiła, a ja znów czuję się jakby wyssano ze mnie całe życie. Jedyne co mnie pociesza to to, że zaczęliśmy trasę i mogę zobaczyć wszystkich naszych fanów. Dzisiaj czeka nas koncert w Liverpool'u. I znów wspomnienia. Cały czas mam nadzieję, że spotkam tu Megan, choć wiem, że to nie jest możliwe. Właśnie przemieszczamy się w tour busie z Manchesteru. Chłopcy bawią się w najlepsze, a my z Niall'em przeżywamy odejście naszych dziewczyn. Pocieszamy się nawzajem, bo tylko to może pomóc, chłopcy nie są w stanie. Menadżerowie dali nam kilka godzin wolnego przed koncertem, mamy się rozerwać, ale nie szaleć. Zayn pewnie porwie gdzieś Emme, Lou wyjdzie z El na zakupy, Hazza pójdzie gdzieś z Lexi, a ja co mam zrobić ? Chyba zabiorę ze sobą Horanka i pójdziemy do restauracji. Chociaż od tego wszystkiego, to nawet jemu się odechciało jeść. Kiedy byliśmy już pod halą, jak zwykle czekała na nas masa fanek. Wyszliśmy z busa, uśmiechnęliśmy się w stronę fanek, podpisaliśmy kilka autografów i weszliśmy do budynku. Zostawiłem swoje rzeczy w garderobie i w biegu złapałem blondynka. Wyszliśmy tylnymi drzwiami i udaliśmy się w stronę centrum miasta. Żadne z nas się nie odzywało, lecz w końcu to przerwałem.
- Masz ochotę coś zjeść ? - uśmiechnąłem się lekko.
- Jak chcesz .. - jęknął obojętnie.
Objąłem go przyjaźnie ręką i ruszyliśmy. Ludzie cały czas spoglądali na nas. Jedni uśmiechali się, drudzy szeptali coś między sobą, a jeszcze inni rzucali  naszą stronę obelgi. Nie przejmowałem się tym, tylko szedłem dumnie przed siebie. Krążyłem wzrokiem po wszystkich ludziach, aż nagle ujrzałem znajome włosy.
Przed nami szła dziewczyna o czerwonych włosach. Od razu pomyślałem o Megi, choć wiedziałem, że to nie może być ona. Jednak coś mnie podkusiło. Zostawiłem Horanka w tyle i podbiegłem do dziewczyny. Odwróciłem ją w swoją stronę, lecz tak jak myślałem, to nie była ona.
- Przepraszam, chyba panią z kimś pomyliłem.
- Najwyraźniej. - odpowiedziała i prychnęła. Zostawiłem nieznajomą dziewczynę i wróciłem do mojego "partnera".
- To nie ona. - szepnąłem zrezygnowany.
- Liam .. wiem, że tęsknisz, ale .. ale jej już nie ma. Musisz się z tym pogodzić. - przytulił mnie zatrzymując się przy Nando's. Wtuliłem głowę w jego obojczyk i zacząłem płakać. Niall głaskał mnie po plecach i szeptał coś do ucha. Cieszyłem się, że mam takiego przyjaciela. Poklepałem go po plecach, a on wciągnął mnie za rękę do jego ulubionej restauracji. Usiedliśmy przy wolnym stoliku, zamówiliśmy posiłek i zaczęliśmy go spożywać. Niall był całkiem gdzie indziej. Niby jadł normalnie, ale widziałem, że coś nie jest ok.
- Miśku ? Jest ok ? - zapytałem w końcu.
- Tak .. tylko, martwię się. Czy będzie im tam dobrze i czy wrócą.
- Na pewno wrócą, obiecuję ci to. A póki co masz mnie. - uśmiechnąłem się i szturchnąłem Niall'a.
Po przekąsce poszliśmy spalić kalorię. Przeszliśmy po parku, spotkaliśmy kilka fanek, pogadaliśmy chwilkę i tak minęły nasze 3 godziny. Szczęśliwi wróciliśmy do reszty i wzięliśmy się za przygotowania.

*Perspektywa Emmy*
Bardzo cieszę się, że jesteśmy z chłopcami w trasie. To niesamowite przeżycie, a poza tym jestem z Zayn'em i to mi wystarczy. Jednak powoli zaczynam zastanawiać sie czy to dobry pomysł dla kobiety w ciąży. To już szósty miesiąc, wyglądam jak wieloryb, a do tego jest lato. Gorąco i to bardzo. Ten Malik to nie mógł się powstrzymać, musiał zrobić dziecko w styczniu po to żebym się teraz męczyła.
Ale cóż, za dwie godziny koncert, muszę zacząć się szykować. Usiadłam po turecku, przed walizką z ciuchami i jęknęłam głośno przewracając w niej ciuchy.
-Malik! - wrzasnęłam zdenerwowana. Chłopak natychmiastowo znalazł się obok mnie masując mój brzuch.
-Słucham kotku?.... - wtulił się w moje ramię.
-Jeszcze raz zachce Ci się zrobić dziecko, to ostrzegam. Nie ze mną! - pisnęłam wstając do lustra. Stanęłam bokiem i podwinęłam cienki materiał bluzki.
-Jaka ty jesteś marudna... - parsknął.
-Hello? Jestem w ciąży! - parsknęłam niezadowolona. - I wyglądam jak wieloryb... - westchnęłam bliska płaczu.
-Jesteś piękne i nosisz mojego bobaska. - zaśmiał się i chciał mnie przytulić, ale mój wielki brzuch mu na to nie pozwolił.
-No i widzisz? - burknęłam. Pokiwał przecząco głową i namiętnie mnie pocałował.
-Kocham Cię rozumiesz. Tę malutką, tutaj. - wskazał na miejsce gdzie usadowiła się nasza córeczka. - Też. Kocham Was obie najbardziej na świecie. Jesteście najważniejsze i najpiękniejsze. W ciąży wyglądasz jeszcze lepiej niż zwykle. - myślałam, że wybuchnę głośnym śmiechem, ale się powstrzymałam. Wspięłam się na palcach i dotarłam do jego miękkich warg. Uśmiechnął się i wyszedł się przygotować.
-Nie zapomnij, że nie możesz ubierać obcasów! - krzyknął kiedy brałam do ręki moje ulubione lity. Przeklęłam w myślach i zamieniłam je na converse. Po długim czasie ubrałam się. Włosy związałam w luźnego koka po czym zaczęłam się malować. Niedoskonałości przykryłam fluidem, użyłam pudru, a na powiekach namalowałam kreski eyelinerem. Usta musnęłam różowym błyszczykiem. Zostało tylko pół godziny do koncertu, więc zostałam z Eleanor i Alexandrą. Byłyśmy w arenie dwadzieścia minut przed. Weszłyśmy za kulisy i usiadłyśmy na wygodniej kanapie. Całe szczęście ponieważ nie wiem czy wytrzymałabym dwie godziny na stojąco. W pewnym momencie, gdy zaczęły się podziękowania, zrobiło mi się słabo. Postanowiłam się przewietrzyć. Poinformowałam Eleanor i nie czekając na odpowiedź wyszłam. Usiadłam na ławce i głęboko oddychałam. Pogłaskałam się po brzuchu, moja córeczka mocno mnie kopała.
-Ej... - szepnęłam rozbawiona. - Mała, po kim odziedziczyłaś zamiłowanie do piłki nożnej?
-Ona ćwiczy chodzenie na obcasach. - szepnął mi do ucha Malik. Jego oddech delikatnie owiał moją szyje przez co przeszły mnie dreszcze. -Wiesz... - usiadł obok mnie kładąc dłoń na mojej, która znajdowała się właśnie na moim brzuchu. Wziął mnie na kolana. - Mam wrażenie, że z każdym dniem kocham Cię coraz mocniej, a mogłoby się wydawać, że to niemożliwe. - szepnął kolejny raz, a po moim policzku spłynęła łza szczęścia. Kiedy wstałam by pocałować mojego narzeczonego coś przykuło moją uwagę. Na przeciwko nas stała dziewczyna o ognistoczerwonych oczach jak Megan. Niepewnie podeszłam bliżej i ujrzałam ją.
-Cześć Ems. - powiedziała jak zwykle cała w skowronkach. Bardzo zdziwiona obróciłam się wokół własnej osi. - Troszkę Ci się przytyło. - zachichotała zabawnie. Rzuciłam sie na nią. -Tęskniłam... - głaskała mnie po plecach.
-Myśleliśmy, że nie żyjesz.... - z trudem wydukałam. Oczekiwałam innej reakcji, ale tak zaśmiała sie kolejny raz.
-Jak zwykle naiwni. - prychnęła i dotknęła mojego brzucha. - Przepraszam... Mogę? - spytała niepewnie, a ja pokiwałam potwierdzająco głową. - Co z Zayn'em? To nie jego dziecko...? - była lekko skrępowana.
-Phi. To jest istny dzieciorób. - przewróciłam oczami by znów usłyszeć jej nieziemski chichot.
-Bardzo mi Ciebie brakowało Emmo. - przyznała uśmiechając się nikle.
-Liam bardzo tęskni... - szepnęłam i złapałam jej dłoń. - Malik słoniu! - wrzasnęłam gdy ten wygrzewał się w popołudniowym słońcu. Natychmiast uniósł głowę i zrobił przekomiczną minę.
-Megi?! - wrzasnął i podbieg w naszą stronę. Uniósł dziewczynę mocno ją przytulając. Gdy ją postawił namiętnie mnie pocałował. - Teraz będziesz naszym detektywem. Wszystko znajdujesz. - był zdziwiony.
-Wszystko? - spytała Megan.
-Jego żel do włosów, buty i szczoteczkę do zębów. - parsknęłam.
-Nie prawda! Znalazłaś Liam'owi i Niall'owi dziewczyny. - powiedział pewien siebie. Dostał ode mnie z łokcia w brzuch.
-Ooo... - zaczęła lekko smutna. - Mają dziewczyny? - próbowała to ukryć.
-Z tego co wiem to wyjechały, a Sam powiedziała Liam'owi żeby znalazł kogoś lepszego. Jej chłopak zginął w tej katastrofie. - wytłumaczyłam dziewczynie, a na jej twarz wkradł się uśmiech. -Niall chodzi z Jessi, jej siostrą.
-To świetnie, że sobie kogoś znalazł. - przyznała.
-Masz racje, są bardzo szczęśliwi. Jak my prawda? - powiedział Zayn, a ja pokiwałam potwierdzająco głową.
-Ej szukaliśmy... - Niall się zaciął. Za nim przyszła reszta, nie mogli uwierzyć własnym oczom.
-Cześć chłopcy! - pisnęła czerwonowłosa i przytuliła każdego po kolei. Na końcu był Liam, nie mógł się powstrzymać. Pocałował ją, ale ona odwzajemniła ruch. Wtuliłam się w tors mojego Mulata, a ten objął mnie ramieniem.

CZYTASZ=SKOMENTUJ ;D Wiemy, że znowu krótki itd, ale.... Dużo się dzieje, przynajmniej tam myślę. Został nam jeszcze tylko jeden rozdział i epilog! W weekend pojawi się link do nowego bloga ;)
Kochamy Was xx Sylwia i Oliwia

sobota, 9 marca 2013

Rozdział 35

*Perspektywa Alexandry.*
Rano obudziłam się przed Harry'm. Moja mama wyjechała na tydzień, jakieś szkolenie w pracy. Wczoraj wydarzyło się zbyt dużo dla mojego chłopaka. Było mi go tak cholernie żal i nadal jest. Słońce rozświetla jego delikatną twarz. Ma spuchnięte oczy, wielki nieład na głowie. Gorszy od tego co zawsze, naprawdę. Położyłam głowę na jego nagim torsie i westchnęłam bardzo cicho jednak zbudziłam mojego Kotka.
-Dzień dobry. - powiedział z tą nieziemską chrypką i musnął moje usta. Tak to mogę mieć codziennie.
-Jak się spało? - zmarszczyłam nosek i uśmiechnęłam się. Pocałował mój nos i przytulił mnie do siebie.
-Z tobą śpi się wspaniale. - "malował" kółka na moich, nagich plecach.
-Harry... - zaczęłam niepewnie.
-Tak najsłodsza?
-Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć, prawda? - uniosłam się na łokciach tak żeby patrzeć w jego zielone oczy. Spuścił głowę i chwycił moje dłonie.
-Wiem Lexi. Bardzo Cię kocham...
-Ja Ciebie też. - czekałam na jego dalszą wypowiedź.
-Wczoraj... - westchnął głośno - Lou wyznał mi miłość. I to nie taką braterską. - spojrzał w okno bawiąc się moimi palcami. Moje oczy otworzyły się szerzej ze zdziwienie, ale postanowiłam mu nie przeszkadzać. -Po prostu nie chce go zranić, bo kocham go jak brata. -zacisnął mocno wargi. Chciał je otworzyć, ale zamknęłam je namiętnym pocałunkiem.
-Spokojnie kochanie, rozumiem wszystko. - wyręczyłam go na co bardzo szeroko się uśmiechnął, a nasze usta znów się spotkały.
-Jesteś najlepszą osobą, którą mogłem w życiu spotkać. Zaraz po tobie, oczywiście, są chłopcy, Emma i Megan. - uśmiechnął się szczerze, a ja poczochrałam jego loczki.
-Idziemy zrobić coś do śniadania? - nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ zaciągnęłam go do kuchni. Zrobiliśmy przepyszne naleśniki z dżemem i jabłkami. Zjedliśmy z apetytem cały posiłek popijając ciepłym kakao. Następnie szybko się ogarnęłam, umalowałam i ubrałam się.
-Pójdziemy do mnie, przebiorę się. Potem może kino? - złapał mnie w pasie i przyciągnął mocno do siebie składając subtelny pocałunek na moich wargach. Uśmiechnęłam się do niego i potarłam swój nos o jego. Złapał mnie za rękę łącząc nasze palce po czym wyszliśmy z mojej posiadłości.
-Harry! - nagle mnie oświeciło. - Jutro wigilia! - pisnęłam podekscytowana kręcąc się wokół gdy płatki śniegu padały z nieba. Mój chłopak zaśmiał się słodko i przyciągnął do siebie ponownie całując.

*25 stycznia, perspektywa Zayn'a*
Dzisiaj odbędzie się niespodzianka urodzinowa dla mojej Emmy. To dzisiaj kończy dziewiętnaście lat. Kocham ją nad życie i to właśnie dzisiaj chce zmienić coś w naszym związku. Pewnie się domyślacie o co chodzi, ale jeśli nie to musicie jeszcze trochę pozostać w niepewności. Wszystko jest zaplanowane co do ostatniej minuty. Niestety jeśli coś się nie powiedzie cały plan legnie w gruzach, ale jestem dobrej myśli. Obecnie, dziesiąta nad ranem, Emma jest na urodzinowych zakupach z mamą. Ostatnio polepszyły się ich kontakty. Ostatnio czyli po obiedzie, na którym byliśmy w święta. Bardzo polubiłem jej rodziców i myślę, że ja także zyskałem trochę ciepła z ich strony. Wszyscy pomagają mi pięknie ustroić dom. Dziewczyny nawet przygotowują obiad, są niezastąpione. Z tego co wiem, Niall ma plan zmienić jego znajomość z Jessicą, ale pożyjemy zobaczymy.
-Kurczak słodko-kwaśny po chińsku zrobiony! - wydarły się na cały dom siostry. Z uśmiechem na twarzy pobiegłem skosztować dania. Było wyśmienite, ulubione danie Emmy. Z salonu wynieśliśmy wszystkie meble oprócz stołu, krzeseł i kanapy. Nakryliśmy do stołu, który potem przyozdobiliśmy płatkami róż. Naokoło postawialiśmy małe, zapachowe świeczki. Postawiłem danie na stole, prezent i małe, czerwone pudełeczko. Poszedłem do łazienki, wziąłem szybki prysznic. Ubrałem jeansy, koszule i czarną marynarkę. Poprawiłem moje włosy patrząc się w lustrzane odbicie.
-Malik, dasz radę. - powiedziałem do siebie po czym zbiegłem ze schodów. Emma akurat weszła do domu.
-Hej kotku. - powiedziała zasapana i położyła górę zakupów na podłogę. Wziąłem ją w ramiona i namiętnie pocałowałem.
-Wszystkiego najlepszego gówniaro. - zaśmiałem się, a ona zrobiła naburmuszoną minę.
-Jestem stara... - syknęła zdejmując buty.
-Dla mnie wiecznie młoda. - znów mocno ją obejmowałem. Chwyciłem jej dłoń i zaciągnąłem do salonu. Już miała marudzić, że jest zmęczona, ale gdy zobaczyła pięknie przystrojony pokój, zaniemówiła. Odsunąłem jej krzesło, na którym usiadła. Gdy zjedliśmy posiłek potwornie się denerwowałem, ale nadszedł ten czas...
-Ems, muszę Ci coś powiedzieć. - zacząłem zgniatając serwetkę w dłoni. Złapała ją i spojrzała w moje oczy.
-Słucham Zay? - kocham jak tak do mnie mówi.
-Słuchaj... Jesteś najlepszą rzeczą jaka mnie w życiu spotkała. Kocham Cię całą. Biorę z każdą wadą, a jak najbardziej z zaletą. Nie wyobrażam sobie teraz rozpadu naszego związku, już nigdy. Moje uczucie do Ciebie jest nie do opisania. Po prostu nie potrafię tego opisać, jesteś dla mnie wszystkim. - zobaczyłem w jej przepięknych oczach łzy. Szybko klęknąłem przy niej na prawe kolano i otworzyłem pudełeczko. -Emmo Alice Carther... Uczynisz mnie najszczęśliwszy człowiekiem na ziemi i zostaniesz ze mną już do końca? - spytałem, a ta momentalnie rzuciła mi się na szyję. Obawiałem się, że jednak mi odmówi.
-Zayn... - wychlipała ledwo. - Kocham Cię, kocham Cię, kocham. Tak, tak, tak. - piszczała mocno mnie ściskając. Pocałowałem ją długo i namiętnie.
-Aaaaaaa zgodziła się! - wrzasnąłem na cały dom by potem wszyscy zeszli się w salonie.
-Gratulacje kochani! - pierwsze były dziewczyny. Potem, kolejno, Liam, Niall, Harry i Lou.
-A kiedy dzidziuś? -zapytał głupkowato Horan.
-Niall... - zacząłem, ale moja narzeczona mi przerwała.
-W drodze... - odezwała się, a ja oniemiałem. Spojrzałem na nią ze zdziwieniem. Miała opuszczoną głowę trzymając sie za płaski, jeszcze, brzuszek.
-Emmo, naprawdę? - spytałem już szczęśliwy. Pokiwała niemrawo głową. Wziąłem ją na ręce i zacząłem kręcić. Znowu długo i czule całowaliśmy się.
-No to się dzieje. - podsumował Hazz kiedy wychodzili z domu, zostawiając nas samych.

CZYTASZ=SKOMENTUJ Jesteście najlepsi : *** Czterech nowych obserwatorów mamy <3 Dziękujemy Wam. Chciałyśmy Wam powiedzieć, że zostały Nam jeszcze jakieś dwa, trzy rodziały i epilog ;)
Mamy już pomysł na nowego bloga i prawdopodobnie w przyszłym tygodniu pojawi się link i bohaterowie xo Sylwia i Oliwia xx

poniedziałek, 4 marca 2013

Rozdział 34

*Perspektywa Liam'a*
Postanowiłem zaprosić na obiad Samantę i Jessicę, aby przeprosić tę pierwszą. Nie powinienem był tak na nią naskakiwać, szczególnie, że jest w tej samej sytuacji co ja. Zjedliśmy przygotowane przeze mnie danie, po czy, od razu pociągnąłem Sam do salonu na piętrze. Kazałem usiąść jej na kanapie, tak też zrobiła.
- Słuchaj Sam. Ostatnio nie zachowałem się tak jak powinienem. Jesteś w tej samej sytuacji co ja, powinienem był potraktować się bardziej .. przyjaźnie ? Tak, to chyba dobre słowo. Więc chciałbym cię z całego serca przeprosić, mam nadzieję, że nie jesteś zła. - powiedziałem łapiąc dziewczynę za dłoń.
- Liam, jesteś słodki. - uśmiechnęła się. - Pewnie, że nie jestem zła. Po prostu miałeś gorszy dzień, jak każdy. - przytuliła mnie, a ja przyłożyłem twarz do jej włosów. Pachniały cytryną i pomarańczą. Oderwałem się od dziewczyny uśmiechając się ciepło.
- Masz może ochotę na spacer i lody ? - zaproponowałem.
- Lody ? Zawsze i wszędzie. - wstała i wyszła z pokoju. Nie wiem co mną kierowało, ale spojrzałem na jej pupę. W tych rurkach była upięta, przez co wyglądała seksowniej. Otrząsnąłem się z tych myśli i wyszedłem z pokoju zaraz za Sam. W biegu złapałem bluzę, portfel i telefon, po czym wyszedłem z domu, zastając przed nim moją towarzyszkę. Samantha czekała na mnie już przed domem. Zawołałem ją gestem ręki i ruszyliśmy  stronę parku i stojącej tam budki z lodami. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Dla siebie wybrałem lody waniliowe i truskawkowe, a Sam wzięła miętowe i czekoladowe. Usiedliśmy na ławce w parku i zaczęliśmy rozmowę. Brunetka opowiedziała mi o swoim chłopaku, a ja o Megan. Ciężko było mi o niej wspominać, bo przed oczami miałem jej uśmiechniętą twarz z Philip'kiem. Była cudowną osobą, a to co zrobiła nie było warte jej śmierci. Gdybym tylko mógł cofnąć czas ...
- Więc jak ? - spytała dziewczyna.
- Ale co ? Przepraszam, zamyśliłem się. O co pytałaś ?
- Pytałam, czy nie wybrałbyś się ze mną i Jessicą na kolację do naszych rodziców. Taka uroczystość organizowana jest co roku, by spotkać się z rodzicami. W tym roku wypada w najbliższą sobotę. - uśmiechnęła się promiennie.
- Myślę, że miałabyś ten zaszczyt. - zaśmiałem się razem z dziewczyną. - Oczywiście żartuję. Z chęcią z tobą pójdę. - przytuliła mnie, lecz zapomniała, że trzyma w ręku loda, którym mnie ubrudziła. Przerażona dziewczyna zaczęła wycierać plamę z mojej koszulki, a ja chichotałem pod nosem.
- Boże, przepraszam cię, zapomniałam o lodzie, przepraszam ! - pisnęła spanikowana. Złapałem dłonie dziewczyny i spojrzałem w jej oczy.
- Wszystko jest w porządku. - wyraźnie oddzieliłem każde słowo. Uśmiechnęła się, lecz niepewnie. - Kupimy nową, nie martw się, chodź. - pociągnąłem ją za rękę i ruszyliśmy do pobliskiego sklepu, którym był TopShop. Zakupiliśmy nie jedną koszulkę, a dwie i do tego wybrałem Sam sukienkę, którą zgodziła się po 15 minutach przymierzyć moja towarzyszka. Kiedy opuściła przymierzalnie mało oczy nie wyszły mi z orbit. Sukienka idealnie komponowała się z jej cerą i włosami. Obróciła się kilka razy machając swoimi długimi włosami i uśmiechnęła się.
- Wyglądasz pięknie. Z taką osobą mógłbym iść na koniec świata. - Sam spłonęła rumieńcem i jeszcze raz przejrzała się w lustrze uśmiechając pięknie. - No dobra, przebieraj się. Kupujemy ją. - zachęciłem dziewczynę gestem ręki.
- Liam, ale ona jest baardzo droga. - przedłużyła przedostatnie słowo.
- Taak ? Nie zauważyłem. - zaśmiałem się kpiąco. - Nie interesuje mnie to. Bierzemy ją i koniec. Będziesz pięknie wyglądać na kolacji u twoich rodziców. - podszedłem do dziewczyny i przytuliłem ją. - Przebieraj się i idziemy do kasy. - okręciłem ją wokół własnej osi, a dziewczyna zniknęła w przebieralni. Ja w tym czasie stanąłem już przy kasie czekając na moją towarzyszkę. Zapłaciłem za swoją koszulkę, którą miałem już na sobie i po chwili także za sukienkę Sam. Wyszliśmy zadowoleni ze sklepu i skierowaliśmy się w stronę naszych domów. Rozmawialiśmy śmiejąc się.

*Perspektywa Emmy*
Gdy wróciliśmy do domu, po rozmowie z Harry'm, od razu wiedziałam, że kolorowo nie będzie. Skrępowałam się lekko gdy Lou i Zayn patrzyli na nas wyczekująco. Spróbowałam to ukryć i jakby nigdy nic, usiadłam obok Niall'a i Jessi, którzy śmiali się praktycznie cały czas.
-Emmo, możemy porozmawiać? - zagadnął do mnie Hazz. Wychodził z Louis'em z salonu.
-Yyyy... Jasne. - szybko się zorientowałam, ale mój chłopak przeszkodził mi w kolejnym opuszczeniu domu.
-Co ty do cholery jasnej wyprawiasz? - przywarł mnie do ściany. Obdarzyłam go przerażonym spojrzeniem. Pocałował mnie namiętnie przytulając do siebie. -Tęsknie za Tobą. - szepnął mi do ucha i wrócił na swoje miejsce. Zszokowana całym zajściem pobiegłam za Larry'm. Stali przed domem i patrzeli się na siebie. Odetchnęłam głęboko, ponieważ wiedziałam, że nie będzie to łatwa rozmowa.
-Ems, możesz iść po Zayn'a? - spytał szeptem Tommo. Pokiwałam twierdząco głową i za chwilę stałam już w tym samym miejscu z Mulatem. Przytulił mnie do siebie i spojrzał na chłopaków.
-Możemy iść nad wodę? - Harry kiwnął głową w stronę jeziora za ich domem. Szybko się zgodziliśmy i ruszyliśmy powolnym krokiem. Malik nie pytał o nic, chyba był wtajemniczony. Teraz dopiero poczułam jak mocno za nim tęsknie, cały czas. Nie wyobrażam sobie ich całych tras koncertowych. Niby zerwali ten kontrakt, ale fanki walczą, chłopcy także i my. Liam rozmawiał już z Simon'em i ponoć mają dostać nowy z czego ogromnie się ciesze i myślę, że Megan u góry też. Ale boje się, że nie dam rady bez niego. W sumie mam El i sąsiadki, ale one nie zastąpią mi Zayn'a. Nim się obejrzałam staliśmy już nad brzegiem jeziora.
-Słuchajcie... Musicie wytłumaczyć sobie kilka rzeczy... Ja i Emma jesteśmy tylko po to by Wam w czymś pomóc, ale zacząć musicie sami. - ta seksowna barwa głosu. Przytuliłam się do niego mocno i stanęłam na palcach by szepnąć do jego ucha.
-Przepraszam Zayn. Kocham Cię. - przygryzłam płatek jego ucha. Uśmiechnął się słodko i pocałował mnie czule. Chłopcy rozmawiali między sobą, a my cieszyliśmy się chwilą. Patrzeliśmy sobie w oczy uśmiechając się.
-Harry, ale ja cie do chuja kocham! - pokiwałam przecząco głową i odwróciłam się do chłopców. Biegli w stronę mostu. Co jest? Spojrzałam na Malika, był chyba trochę zdezorientowany.
-Ty sobie chyba jaja robisz! - wrzasnęłam i zaczęliśmy biec w ich stronę.
-Trzy pieprzone lata, rozumiesz? Musiałem patrzeć jak ty jesteś z nią "szczęśliwy". - zrobił cudzysłów w powietrzu - Ale teraz skończone! Ja musiałem się męczyć, nadal bym musiał, ale już nie! - złapał mocno rękoma barierkę mostu. W moich oczach pojawiły się łzy.
-Harry, nie! - wysapałam spokojnie stojący przy nim. Spojrzał na mnie ze łzami w oczach. Zręcznie starłam je kciukami i złapałam go za rękę odciągając od barierek.
-Emmo ja nie mogę. - zaczął płakać, a ja przytuliłam go do siebie.
-Wiem Hazz, to trudne, ale ja Ci pomogę. - powiedziałam pewnie głaszcząc jego plecy. Chłopcy stali jak wmurowani, przyglądając się tej całej sytuacji.
-Harry? - usłyszałam słodki głos Lexi. Loczek szybko obrócił się w jej stronę, a ona od razu wpadła w jego ramiona. -Nie płacz.. - uciszała go. To słodkie. Uśmiechałam się patrząc na zakochaną parę. Lou nie wytrzymał i odszedł do domu. Zayn podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
-Mini, pilnuj go. Zajmij się nim, my nie będziemy Wam przeszkadzać. - poradził i poszliśmy za zaskoczonym Tomlinson'em. -Tak sobie myślałem... - zaczął po chwili. - Co byś zrobiła gdybym Ci się oświadczył? - spojrzał na mnie.
-No to żeś mnie zaskoczył. - palnęłam szybko mocniej ściskając nasze splątane dłonie. Zastanawiałam się chwilę.
-Oczywiście nie musisz mi odpowiadać od razu, rozumiem Cię. - chciał się wytłumaczyć.
-Odpowiedziałabym ,,tak". - uśmiechnęłam się nikle, a na twarzy mojego chłopaka pojawił się bardzo szeroki uśmiech. Złączył nasze usta w namiętnym pocałunku po czym przekroczyliśmy próg domu.
-Przepraszam dziewczyny, że tak wysz... -chciałam wyjaśnić zaistniałą sytuację, ale Liam i Niall świetnie sobie radzili. Zabawiali dziewczyny żartując i zrobili także kolacje. Byłam z nich bardzo dumna.
-Cześć! - przywitali nas roześmiani. Pomachaliśmy im i udaliśmy się do sypialni. Po drodze zaszłam jeszcze do Lou. Siedział na łóżku, skulony.
-Wszystko dobrze? - spytałam zmartwiona.
-Dziękuje, chciałbym zostać sam. - uśmiechnął się nikle, a ja spełniłam jego prośbę. Byłam tak zmęczona, że gdy tylko weszłam do pokoju rzuciłam się na łóżku. Spadłam obok Zayn'a, który cicho chichotał.
-Przestań. - syknęłam patrząc na niego. Przytulił mnie do siebie i pocałował czule. Wzięłam pidżamę i poszłam się umyć. Po mnie poszedł Mulat, a potem zasnęliśmy.


CZYTASZ=SKOMENTUJ kocham Was ! : * mamy już ponad 17 tys. wejść <3 No to już nie długo, może, podamy Wam tematy na nowy blog! Oliwia i Sylwia xx