piątek, 15 marca 2013

Rozdział 37

*Perspektywa Emmy, trzy miesiące później*
Już za niecały tydzień termin mojego porodu. Mała Rosalie ma urodzić się 18 września. Niall jest cholernie zły, że nie będzie miał urodzin w ten sam dzień co jego chrześnica. A właśnie... Ten stary koń kończy 20 lat w tym roku, a mianowicie jutro. Chłopcy pojechali na jakiś wywiad, na szczęście. Zayn zostawił mnie już ostatecznie pod opieką Alexandry, Megan i Josha. To jakaś istna masakra, ale przeżyję. W sumie to jeszcze tylko tydzień, nic wielkiego. Na początku mi się to podobało. Nie musiałam sprzątać, gotować, prać. Istne niebo, ale że już tak 9 miesięcy? No nie. Właśnie robiłam dla mnie i Josha kanapki. Nie wiedział o tym dlatego też się nie czepiał. Gdy wparował do kuchni o niemal nie zabił mnie swym wzrokiem.
-Weźmiesz kubki? - spojrzałam na niego lekko przestraszona dlatego też tak cicho go o to poprosiłam. Wziął naczynia z gorącą herbatą i zaprowadził mnie do salonu. Usiedliśmy pod kocem i włączyliśmy jakąś komedię romantyczną. Po kilku minutach sensu dostałam mocnych skurczy. Skłamałam chłopakowi, że teraz zdarza mi się to często i nie ma się o co martwić, jednak po chwili poczułam jak odchodzą mi wody.
-Fu. Zsikałaś się! - wrzasnął wyśmiewając mnie.
-Idioto, wody mi odchodzą! - krzyknęłam ile tylko sił. Dziewczyny zbiegły z piętra, a Josh zadzwonił na pogotowie. Megan spakowała moje rzeczy migiem, a Lexi uspakajała mnie za co bardzo jej dziękowałam. Nie łatwo jest opanować kobietę w ciąży.
-Może byś zadzwonił do mojego męża, a nie będziesz się tak gapił. - no właśnie. Wzięliśmy ślub w lipcu.
-Aaa tak. Już, już! - rzucił zdenerwowany i zaczął rozmowę. Usłyszałam tylko jakieś wrzaski, piski i chyba płacz? Nie istotne. Zaraz przyjechało pogotowie, wszyscy pojechali ze mną. W szpitalu bałam się, że mój brzuch wybuchnie. Musiałam głęboko oddychać na zmianę przeć. Wszyscy w sali usłyszeli głośne krzyki i jakąś awanturę, a chwilę po tym całe One Direction wpakowało się do pomieszczenia. Opadłam na łóżko ze zmęczenia i przybita ich głupotą.
-To my wyjdziemy!- zaoferował Liam za resztę. Zayn podszedł do mnie i złapał moją rękę. Trzynaście minut po dwunastej urodziłam śliczną Rosalie. Horan był zachwycony dzieckiem, a do tego urodziła się w jego urodziny. Jednak było mi smutno, ponieważ swój najważniejszy dzień w roku obchodził w miejskim szpitalu. On chyba się tym nie przejmował, cały czas zabierał mi córkę. Uśmiechał się do niej, rozbawiał ją i kołysał do snu. Nawet marudził z tego powodu, że nie może jej karmić, a to było już bardzo dziwne. Chwyciłam za białego iPhon'a, który leżał na niewielkim stoliku obok szpitalnego łóżka. Usiadłam na nim i spojrzałam na dotykowy ekran. Akurat dzwoniła Jessica. Odebrałam połączenie z wielkim uśmiechem.
-Ems? Gdzie jesteście? - pisnęła do słuchawki rozanielona.
-W szpitalu, dzisiaj urodziłam. - cały czas mówiłam z uśmiechem na ustach.
-Naprawdę? Jedziemy! - rozłączyła się. Wzruszyłam bezradnie ramionami i odłożyłam telefon na miejsce. Niall akurat kołysał Rose.
-Horan?... - szepnęłam, a ten zwrócił swoje niebieskie oczy ku mnie. - Odłóż na chwilę Rosie. - uśmiechnęłam się do niego ciepło, a ten zniechęcony wykonał moje polecenie po czym usiadł obok mnie.
-Słucham najpiękniejsza? - objął mnie ramieniem i przytulił do siebie.
-Jessica właśnie tu jedzie. - ziewnęłam bez jakichkolwiek uczuć. Podskoczył i głośno pisnął. -Ale spokojnie! - zaśmiałam się melodyjnie, a ten pobiegł przed lustro.
-Masakro! Jak ja wyglądam... - jęknął.
-Seksownie jak zawsze. - mruknęłam i opadłam na łóżko. Zayn ułożył się obok mnie, normalnie czytał w moich myślach. Wtuliłam się w jego tors zaciągając zapachem perfum, które dostał ode mnie na dwudzieste urodziny. -Malik masz prezent dla Niall'a? - spytałam trochę zaniepokojona.
-Yhym.. Już dałem pani Malik. - zaśmiał się i pocałował mnie w czoło.
-Jesteś najlepszym mężem pod słońcem, wiesz? - uniosłam się na łokciach by widzieć jego cudowne rysy twarzy.
-Kocham Cie. - szepnął i złączył nasze wargi w czułym pocałunku. Nasza córka zaczęła płakać.
-Tak... - westchnęłam wstając z łóżka. - To wyczucie odziedziczyła po tobie. - Niall był szybszy. Z powrotem ukołysał dziewczynkę do snu.


*Perspektywa Niall'a*
Stałem z Rosie na korytarzu i kołysałem ją do snu, kiedy usłyszałem bardzo znajomy głos.
- Niall, Niall ! - krzyczała Jess biegnąc w moją stronę. Wpiła się łapczywie w moje usta uważając na dziecko. - Tęskniłam skarbie. - pogłaskała mnie po policzku.
- Ja też Jess, nawet nie wiesz jak bardzo. - jeszcze raz musnąłem jej usta. - A teraz poznaj moją chrześnicę, Rosalie. - odwróciłem malutką w stronę Jessici.
- Jeju, jaka śliczna. - delikatnie dotknęła jej główki. - Ems jest w środku ? Mogę wejść ? - spytała nieśmiało.
- Jasne, zapraszam. - uśmiechnąłem się do dziewczyny i usiadłem na krześle. Po chwili obok mnie pojawiła się Samantha.
- Cześć Niall. - uśmiechnęła się. - Mogę wejść do środka ? Chyba, że będę przeszkadzać.
- Nie, nie, śmiało wchodź. Tylko ... tam jest Liam i .. Megan. - powiedziałem ciszej. Dziewczyna kiwnęła głową i weszła do sali, a ja za nią. Przywitała się ze wszystkimi, a ja oddałem dziecko Em i objąłem Jess od tyłu. Przez przypadek dotknąłem jej piersi. Oderwałem się od niej jak poparzony, a ona zaczęła się śmiać.
- Spokojnie Niall. Dziś twój dzień. Możesz sobie pozwolić. - wybuchnęła śmiechem razem z Emmą i Zayn'em, a ja właśnie paliłem się ze wstydu. Założyłem ręce na piersi i udawałem obrażonego. Jessi wstała z krzesła, a ja szybko zająłem miejsce i porwałem dziewczynę na kolana. Pocałowałem ją usta i znów dotknąłem jej piersi. Nie wiem czy było to nie specjalnie ... Jessica zaczęła chichotać. Pożegnała się ze wszystkimi i wyciągnęła mnie z sali.
- Musiałam cię porwać, bo mam dla ciebie niespodziankę. Zasuwasz do domu, wskakujesz w garnitur i wybywamy z domu. Nie powiem ci gdzie, miała być zabawa. Właściwie to nie wiem czy to będzie dla ciebie niespodzianka .. - podrapała się po głowie.
- Spokojnie. Wystarczy, że ty tu jesteś. - złapałem ją za rękę i ruszyliśmy.
Po jakimś czasie byliśmy w domu. Wziąłem szybki prysznic, nałożyłem garnitur, popsikałem się perfumami i razem z Jess opuściliśmy posiadłość. Moja dziewczyna prowadziła, jako że to ona wybrała miejsce. Zatrzymaliśmy się przed wielką willą, jeszcze większą niż nasza.
- Jesteśmy. - odparła dumnie i wysiadła z auta. Począłem to samo co ona i zaraz we dwoje staliśmy przed drzwiami do wielkiego domu. Jessi przekręciła klamkę i pociągnęła mnie wgłąb mieszkania.
- Mamo, tato, jesteśmy ! - krzyknęła, a ja zdębiałem. Moja dziewczyna zachichotała dumnie i uśmiechnęła się.
- Nie martw się skarbie, moi rodzice nie są źli. Wszystko będzie dobrze. - musnęła mój policzek.
Wtem w przedpokoju pojawili się rodzice mojej małej Jess. Jej ojciec był wysokim i smukłym mężczyzną, a matka nieco niższa, piękna kobieta.
- Mamo, tato, poznajcie mojego chłopaka, Niall'a. - uśmiechnęła się słodko.
- Witam. Bardzo miło mi państwa poznać. - ucałowałem dłoń kobiety i uścisnąłem dłoń ojca Jess.
- Nie denerwuj się młodzieńcze. - zaśmiała się kobieta. - Zapraszamy do środka. - wskazała swoją zgrabną dłonią ogromną kuchnię z jadalnią. Na stole stało wiele, przepysznych dań, ale niestety musiałem lekko opanować swój głód. Zasiedliśmy do wielkiego stołu, a mnie od razu pociekła ślinka. Ogarnąłem swoje myśli krążące w okół jedzenia i skupiłem się na mojej dziewczynie i jej rodzicach.
- Niall, nie krępuj się skarbie. Przecież wiem, że lubisz jeść. To wszystko jest przygotowane dla ciebie. Znam twoje możliwości i na pewno nie ograniczają się one do dwóch kawałków kurczaka. - zaśmiała się, a razem z nią jej rodzice. Mogę się założyć, że zrobiłem się czerwony jak burak.
Przy kolacji spędziliśmy ponad 3 godziny, a pani Jennifer zaoferowała mi, że mogę zostać na noc. Zgodziłem się, a dlaczego by nie ? Będąc już w pokoju Jess rzuciłem się na łóżko.
- Uff, ale jestem zmęczony. A ciebie za to, normalnie rozniosę. - oparłem się na łokciach.
- Taaak ? Ciekawe. Już to widzę. - zaczęła się śmiać. Chwyciłem telefon i napisałem wiadomość do chłopców, że nie wracam dzisiaj do domu i od razu chwyciłem Jess i położyłem obok siebie. Pocałowałem ją w usta.
- Widzisz misiu, to dzisiaj nie zaszalejemy. - zaśmiałem się.



ostatnie CZYTASZ=SKOMENTUJ :') bardzo Was kooochamy <3 z całego serduszka ! : *
Ostatni rozdział, ahh... Niby tylko opowiadanie, ale kurcze... <3 Dzisiaj albo jutro pojawi się link do nowego bloga! ;) Oliwia i Sylwia xx

10 komentarzy:

  1. NO! Super dziewczyny :**
    Kurcze szkoda że to już koniec :*
    Bardzo mi się spodobał to opowiadanko <3
    Kocham WAS!!! :**
    I już nie mogę się doczekać nowego opowiadania!
    Uwielbiam czytać wasze teksty!! <3

    xx

    OdpowiedzUsuń
  2. booooooooooooooooski! jak zawsze! dawajcie następne!! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak mogłyście to już skończyć.??? Moje życie nie ma sensu bez tego bloga. :'( Całe szczęście, że piszecie następnego. <3 Kocham, kocham, kocham. *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. super :) a bd epilog ? :D <3

    OdpowiedzUsuń
  5. A może napiszecie jeszcze kilka rozdziałów ? Bo tak szczerze to nie wiem co z Liam'em i Megan :) czy są razem czy nie ? Mam nadzieję że jeszcze przynajmniej 2 rozdziały będą :D wierna fanka bloga :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Jest świetny. Ale smutno mi, bo już się skończył :'C

    OdpowiedzUsuń
  7. Hhhaha Nial nie mógł się ograniczyć xddd A rozdział idealny :D <3 ~ Mika.

    OdpowiedzUsuń