poniedziałek, 18 marca 2013

Epilog :')

*Dwa lata później.* 
Byłam w 100 % pewna, że ten dzień kiedyś nadejdzie. Dziś - najważniejszy dzień mojego życia. To właśnie dzisiaj biorę ślub z Liam'em. Jesteśmy niesamowicie szczęśliwi. Philip, mimo, że nie jest biologicznym synem Li, on opiekuje się nim jak swoim własnym dzieckiem. To wszystko jest takie nierealne.
                                                                      *
- Philip'ku, mamusia nie ma teraz czasu. Zawołaj ciocię Eleanor. - jęknęłam wkładając niebieską podwiązkę.
- Ciocia, wołam cie ! - krzyknął malec, a ja zaśmiałam się melodyjnie. W pomieszczeniu od razu pojawiła się El i zabrała ze sobą małego. Zaraz po niej przyszła do mnie Ems.
- Witam przyszłą panią Payne. - przytuliła mnie przyjaźnie.
- Nie mogę w to uwierzyć. - odparłam uśmiechając się i nakładając idealnie dopasowaną sukienkę ślubną koloru ekri.
- Megan, skarbie ... wyglądasz cudnie. - powiedziała Em łapiąc moje dłonie.
- Ty też wyglądasz nienagannie Emmo. - zaśmiałam się i jeszcze raz przytuliłam ją czekając aż w końcu weźmie w rękę paletę z cieniami do powiek i innym "sprzętem". Usiadłam na krześle, a moja przyjaciółka zajęła się resztą. Zrobiła mi piękny makijaż, lecz czas pędził nieubłaganie. Ostatnie poprawki przy lustrze i nim się obejrzałam stałam już przy wejściu do katedry. Usłyszałam pierwsze dźwięki Marszu i ruszyłam. Ujrzałam bardzo dużą ilość twarzy skierowaną na mnie. Zapewne zrobiłam się czerwona jak burak, ale dzisiaj liczył się tylko Liam. Uśmiechał się nieziemsko patrząc na mnie swoimi czekoladowymi oczami. Będąc już u jego boku, chłopak ucałował moją dłoń i szepnął do ucha : Cudownie wyglądasz, pani Payne. 
Uśmiechnęłam się do niego słodko i skierowałam swoją twarz w stronę ołtarza.
- Czy ty Megan Elizabeth Fitch bierzesz tego oto Liam'a James'a Payne'a za męża i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz, że go nie opuścisz aż do śmierci ? - czekałam na te słowa. W moich oczach pojawiły się łzy. Łzy szczęścia oczywiście. Założyłam złotą obrączkę na palec mojego ukochanego.
- Tak, oczywiście. - szepnęłam.
- Czy ty Liam'ie James'ie Payne bierzesz tę oto Megan Elizabeth Fitch i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz, że jej nie opuścisz aż do śmierci ? - w oczach Liam'a także dostrzegłam łzy.
- Tak. - powiedział zakładając złotą biżuterię na mój palec serdeczny.
- A więc co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela. Małżeństwo zostało zawarte. Ogłaszam was mężem i żoną. Może pan pocałować pannę młodą. - powiedział uśmiechnięty ksiądz. Liam nachylił się nade mną, ułożył swoją dłoń na mojej szyi i wpił się w moje usta niczym wampir w żyły ofiary. Wszyscy zaczęli bić brawo i krzyczeć radośnie, a Liam odkleił się ode mnie.
- Kocham panią, pani Payne. - wyszeptał w moje usta.
- I ja pana także, panie Payne. - jeszcze raz go pocałowałam i szczęśliwi odwróciliśmy się w stronę wszystkich gości.

***
Love me like you do
Chcieliśmy każdego dnia ukazać jak mocnym uczuciem, zwanym miłością, darzymy się każdego poranka i wtedy kiedy Słońce zachodziło za horyzont by ustąpić miejsca Księżycowi. Tak bardzo lubiliśmy to robić, za każdym razem doprowadzało nas to do stanu szczęścia, lecz jednak gdyby się zastanowić... Czasem mówiliśmy to w euforii uczuć, poplątania, niezgodności przekonań. Zostając młodymi rodzicami, postawieni przed trudnymi wyborami, które następnie świadczyły o naszej przyszłości, często chcieliśmy od tego uciec, jak najdalej. Ale teraz? Czuje, że dobrze postąpiliśmy, wszyscy. Jest wiele spraw, które musieliśmy wyprostować.
Ja i Zayn tworzymy wspaniałą rodzinę. Przepraszam, czas na poprawę. Ja, Zayn, Rosalie i Emmet tworzymy wspaniałą rodzinę. Są wzloty i upadki, potknięcia niekiedy duże, nieraz całkiem małe. Nasze dzieci rosną. Małe dzieci - mały kłopot, duże dzieci - duży kłopot.
Niall i Jessica planują ślub, wielki krok w ich związku. Jess nie powiedziała jeszcze Horan'owi, ale jest w trzecim miesiącu ciąży. Z tego co wiem, modli się każdego wieczora o to by urodzić zdrowych i cudnych bliźniaków, których nazwą Zayn i Liam. Jeśli jednak przyjdzie im wychowywać dwie dziewczynki będą miały na imię Emma i Megan. Tworzą najsłodszą parę na ziemi, kocham ich.
Samantha ma nowego chłopaka, Alex'a. Układa im się dobrze, tak myślę. Zmieniła się, nie do poznania. Wiem, że zawsze była pewna siebie i w ogóle, ale teraz przesadza. Źle traktuje swoją siostrę, rodziców. Ciągle wychodzi na imprezy i kto wie czy nie puszcza się na prawo i lewo? Bardzo polubiłam jej chłopaka, ponieważ pilnuje jej i powoli stawia do pionu. Mówiła mi, że Liam był jej PIERWSZĄ, prawdziwą miłością. Chciała wyjechać, ponieważ broniła się przed tym uczuciem, ale nie ma co wiele pisać. Przed tym nie da się uciec, jest to niemożliwe. Ponoć niemożliwe staje się możliwe, ale nie w tym wypadku.
Otóż Larry... To jest cholernie trudne. Sprzeczali się, nie mogli pozwolić sobie na spokojną rozmowę. Wieczne awantury i krzyki. To się nazywa miłość? A wiecie, że tak. W ich wykonaniu tak to wyglądało, tak ją okazywali. Ale teraz jest idealnie. Fanki były w szoku, ale z czasem oswajały się z nową sytuacją. Wspierają ich do teraz, większość wiedziała co się świeci. To moja ulubiona para.
Pewnie myślicie sobie... ,,Co z Lexi?" Otóż ta piękna dziewczyna, o długich blond włosach, nienagannej figurze i kilku piegach "rozsypanych" na jej zgrabnym nosku, jest najwierniejszą Larry Shipper. Pogodziła się z tym, że Harry nie chce z nią być. Oczywiście są najlepszymi przyjaciółmi. Ta sama sytuacja napotyka Eleunor. Tyle, że El nie mogła się przez dłuższy czas pogodzić z rozstaniem. Wyjechała do Hiszpanii, a gdy wróciła wypoczęta, to już razem z przystojnym kolegą. Nikt nie miał jej tego za złe, wręcz przeciwnie. Polubiłyśmy Pedro, a chłopcy mają z nim świetny kontakt.
Jak widzicie, wszystko trwa w wiecznym Happy End'ie. Miłość pomaga przetrwać wszystko. 

piątek, 15 marca 2013

UWAGA!

Nowy blog kotynieńki :  **
http://dance-for-love.blogspot.com/
Czytajcie, komentujcie! Kochamy Was xx

Rozdział 37

*Perspektywa Emmy, trzy miesiące później*
Już za niecały tydzień termin mojego porodu. Mała Rosalie ma urodzić się 18 września. Niall jest cholernie zły, że nie będzie miał urodzin w ten sam dzień co jego chrześnica. A właśnie... Ten stary koń kończy 20 lat w tym roku, a mianowicie jutro. Chłopcy pojechali na jakiś wywiad, na szczęście. Zayn zostawił mnie już ostatecznie pod opieką Alexandry, Megan i Josha. To jakaś istna masakra, ale przeżyję. W sumie to jeszcze tylko tydzień, nic wielkiego. Na początku mi się to podobało. Nie musiałam sprzątać, gotować, prać. Istne niebo, ale że już tak 9 miesięcy? No nie. Właśnie robiłam dla mnie i Josha kanapki. Nie wiedział o tym dlatego też się nie czepiał. Gdy wparował do kuchni o niemal nie zabił mnie swym wzrokiem.
-Weźmiesz kubki? - spojrzałam na niego lekko przestraszona dlatego też tak cicho go o to poprosiłam. Wziął naczynia z gorącą herbatą i zaprowadził mnie do salonu. Usiedliśmy pod kocem i włączyliśmy jakąś komedię romantyczną. Po kilku minutach sensu dostałam mocnych skurczy. Skłamałam chłopakowi, że teraz zdarza mi się to często i nie ma się o co martwić, jednak po chwili poczułam jak odchodzą mi wody.
-Fu. Zsikałaś się! - wrzasnął wyśmiewając mnie.
-Idioto, wody mi odchodzą! - krzyknęłam ile tylko sił. Dziewczyny zbiegły z piętra, a Josh zadzwonił na pogotowie. Megan spakowała moje rzeczy migiem, a Lexi uspakajała mnie za co bardzo jej dziękowałam. Nie łatwo jest opanować kobietę w ciąży.
-Może byś zadzwonił do mojego męża, a nie będziesz się tak gapił. - no właśnie. Wzięliśmy ślub w lipcu.
-Aaa tak. Już, już! - rzucił zdenerwowany i zaczął rozmowę. Usłyszałam tylko jakieś wrzaski, piski i chyba płacz? Nie istotne. Zaraz przyjechało pogotowie, wszyscy pojechali ze mną. W szpitalu bałam się, że mój brzuch wybuchnie. Musiałam głęboko oddychać na zmianę przeć. Wszyscy w sali usłyszeli głośne krzyki i jakąś awanturę, a chwilę po tym całe One Direction wpakowało się do pomieszczenia. Opadłam na łóżko ze zmęczenia i przybita ich głupotą.
-To my wyjdziemy!- zaoferował Liam za resztę. Zayn podszedł do mnie i złapał moją rękę. Trzynaście minut po dwunastej urodziłam śliczną Rosalie. Horan był zachwycony dzieckiem, a do tego urodziła się w jego urodziny. Jednak było mi smutno, ponieważ swój najważniejszy dzień w roku obchodził w miejskim szpitalu. On chyba się tym nie przejmował, cały czas zabierał mi córkę. Uśmiechał się do niej, rozbawiał ją i kołysał do snu. Nawet marudził z tego powodu, że nie może jej karmić, a to było już bardzo dziwne. Chwyciłam za białego iPhon'a, który leżał na niewielkim stoliku obok szpitalnego łóżka. Usiadłam na nim i spojrzałam na dotykowy ekran. Akurat dzwoniła Jessica. Odebrałam połączenie z wielkim uśmiechem.
-Ems? Gdzie jesteście? - pisnęła do słuchawki rozanielona.
-W szpitalu, dzisiaj urodziłam. - cały czas mówiłam z uśmiechem na ustach.
-Naprawdę? Jedziemy! - rozłączyła się. Wzruszyłam bezradnie ramionami i odłożyłam telefon na miejsce. Niall akurat kołysał Rose.
-Horan?... - szepnęłam, a ten zwrócił swoje niebieskie oczy ku mnie. - Odłóż na chwilę Rosie. - uśmiechnęłam się do niego ciepło, a ten zniechęcony wykonał moje polecenie po czym usiadł obok mnie.
-Słucham najpiękniejsza? - objął mnie ramieniem i przytulił do siebie.
-Jessica właśnie tu jedzie. - ziewnęłam bez jakichkolwiek uczuć. Podskoczył i głośno pisnął. -Ale spokojnie! - zaśmiałam się melodyjnie, a ten pobiegł przed lustro.
-Masakro! Jak ja wyglądam... - jęknął.
-Seksownie jak zawsze. - mruknęłam i opadłam na łóżko. Zayn ułożył się obok mnie, normalnie czytał w moich myślach. Wtuliłam się w jego tors zaciągając zapachem perfum, które dostał ode mnie na dwudzieste urodziny. -Malik masz prezent dla Niall'a? - spytałam trochę zaniepokojona.
-Yhym.. Już dałem pani Malik. - zaśmiał się i pocałował mnie w czoło.
-Jesteś najlepszym mężem pod słońcem, wiesz? - uniosłam się na łokciach by widzieć jego cudowne rysy twarzy.
-Kocham Cie. - szepnął i złączył nasze wargi w czułym pocałunku. Nasza córka zaczęła płakać.
-Tak... - westchnęłam wstając z łóżka. - To wyczucie odziedziczyła po tobie. - Niall był szybszy. Z powrotem ukołysał dziewczynkę do snu.


*Perspektywa Niall'a*
Stałem z Rosie na korytarzu i kołysałem ją do snu, kiedy usłyszałem bardzo znajomy głos.
- Niall, Niall ! - krzyczała Jess biegnąc w moją stronę. Wpiła się łapczywie w moje usta uważając na dziecko. - Tęskniłam skarbie. - pogłaskała mnie po policzku.
- Ja też Jess, nawet nie wiesz jak bardzo. - jeszcze raz musnąłem jej usta. - A teraz poznaj moją chrześnicę, Rosalie. - odwróciłem malutką w stronę Jessici.
- Jeju, jaka śliczna. - delikatnie dotknęła jej główki. - Ems jest w środku ? Mogę wejść ? - spytała nieśmiało.
- Jasne, zapraszam. - uśmiechnąłem się do dziewczyny i usiadłem na krześle. Po chwili obok mnie pojawiła się Samantha.
- Cześć Niall. - uśmiechnęła się. - Mogę wejść do środka ? Chyba, że będę przeszkadzać.
- Nie, nie, śmiało wchodź. Tylko ... tam jest Liam i .. Megan. - powiedziałem ciszej. Dziewczyna kiwnęła głową i weszła do sali, a ja za nią. Przywitała się ze wszystkimi, a ja oddałem dziecko Em i objąłem Jess od tyłu. Przez przypadek dotknąłem jej piersi. Oderwałem się od niej jak poparzony, a ona zaczęła się śmiać.
- Spokojnie Niall. Dziś twój dzień. Możesz sobie pozwolić. - wybuchnęła śmiechem razem z Emmą i Zayn'em, a ja właśnie paliłem się ze wstydu. Założyłem ręce na piersi i udawałem obrażonego. Jessi wstała z krzesła, a ja szybko zająłem miejsce i porwałem dziewczynę na kolana. Pocałowałem ją usta i znów dotknąłem jej piersi. Nie wiem czy było to nie specjalnie ... Jessica zaczęła chichotać. Pożegnała się ze wszystkimi i wyciągnęła mnie z sali.
- Musiałam cię porwać, bo mam dla ciebie niespodziankę. Zasuwasz do domu, wskakujesz w garnitur i wybywamy z domu. Nie powiem ci gdzie, miała być zabawa. Właściwie to nie wiem czy to będzie dla ciebie niespodzianka .. - podrapała się po głowie.
- Spokojnie. Wystarczy, że ty tu jesteś. - złapałem ją za rękę i ruszyliśmy.
Po jakimś czasie byliśmy w domu. Wziąłem szybki prysznic, nałożyłem garnitur, popsikałem się perfumami i razem z Jess opuściliśmy posiadłość. Moja dziewczyna prowadziła, jako że to ona wybrała miejsce. Zatrzymaliśmy się przed wielką willą, jeszcze większą niż nasza.
- Jesteśmy. - odparła dumnie i wysiadła z auta. Począłem to samo co ona i zaraz we dwoje staliśmy przed drzwiami do wielkiego domu. Jessi przekręciła klamkę i pociągnęła mnie wgłąb mieszkania.
- Mamo, tato, jesteśmy ! - krzyknęła, a ja zdębiałem. Moja dziewczyna zachichotała dumnie i uśmiechnęła się.
- Nie martw się skarbie, moi rodzice nie są źli. Wszystko będzie dobrze. - musnęła mój policzek.
Wtem w przedpokoju pojawili się rodzice mojej małej Jess. Jej ojciec był wysokim i smukłym mężczyzną, a matka nieco niższa, piękna kobieta.
- Mamo, tato, poznajcie mojego chłopaka, Niall'a. - uśmiechnęła się słodko.
- Witam. Bardzo miło mi państwa poznać. - ucałowałem dłoń kobiety i uścisnąłem dłoń ojca Jess.
- Nie denerwuj się młodzieńcze. - zaśmiała się kobieta. - Zapraszamy do środka. - wskazała swoją zgrabną dłonią ogromną kuchnię z jadalnią. Na stole stało wiele, przepysznych dań, ale niestety musiałem lekko opanować swój głód. Zasiedliśmy do wielkiego stołu, a mnie od razu pociekła ślinka. Ogarnąłem swoje myśli krążące w okół jedzenia i skupiłem się na mojej dziewczynie i jej rodzicach.
- Niall, nie krępuj się skarbie. Przecież wiem, że lubisz jeść. To wszystko jest przygotowane dla ciebie. Znam twoje możliwości i na pewno nie ograniczają się one do dwóch kawałków kurczaka. - zaśmiała się, a razem z nią jej rodzice. Mogę się założyć, że zrobiłem się czerwony jak burak.
Przy kolacji spędziliśmy ponad 3 godziny, a pani Jennifer zaoferowała mi, że mogę zostać na noc. Zgodziłem się, a dlaczego by nie ? Będąc już w pokoju Jess rzuciłem się na łóżko.
- Uff, ale jestem zmęczony. A ciebie za to, normalnie rozniosę. - oparłem się na łokciach.
- Taaak ? Ciekawe. Już to widzę. - zaczęła się śmiać. Chwyciłem telefon i napisałem wiadomość do chłopców, że nie wracam dzisiaj do domu i od razu chwyciłem Jess i położyłem obok siebie. Pocałowałem ją w usta.
- Widzisz misiu, to dzisiaj nie zaszalejemy. - zaśmiałem się.



ostatnie CZYTASZ=SKOMENTUJ :') bardzo Was kooochamy <3 z całego serduszka ! : *
Ostatni rozdział, ahh... Niby tylko opowiadanie, ale kurcze... <3 Dzisiaj albo jutro pojawi się link do nowego bloga! ;) Oliwia i Sylwia xx

wtorek, 12 marca 2013

Rozdział 36

*Perspektywa Liam'a, jakiś czas później*
Kolejna osoba i kolejne cierpienie. Dlaczego to zawsze musi spotkać mnie ? Związałem się z Sam, a ona ... wyjechała. Znów mnie zostawiła, a ja znów czuję się jakby wyssano ze mnie całe życie. Jedyne co mnie pociesza to to, że zaczęliśmy trasę i mogę zobaczyć wszystkich naszych fanów. Dzisiaj czeka nas koncert w Liverpool'u. I znów wspomnienia. Cały czas mam nadzieję, że spotkam tu Megan, choć wiem, że to nie jest możliwe. Właśnie przemieszczamy się w tour busie z Manchesteru. Chłopcy bawią się w najlepsze, a my z Niall'em przeżywamy odejście naszych dziewczyn. Pocieszamy się nawzajem, bo tylko to może pomóc, chłopcy nie są w stanie. Menadżerowie dali nam kilka godzin wolnego przed koncertem, mamy się rozerwać, ale nie szaleć. Zayn pewnie porwie gdzieś Emme, Lou wyjdzie z El na zakupy, Hazza pójdzie gdzieś z Lexi, a ja co mam zrobić ? Chyba zabiorę ze sobą Horanka i pójdziemy do restauracji. Chociaż od tego wszystkiego, to nawet jemu się odechciało jeść. Kiedy byliśmy już pod halą, jak zwykle czekała na nas masa fanek. Wyszliśmy z busa, uśmiechnęliśmy się w stronę fanek, podpisaliśmy kilka autografów i weszliśmy do budynku. Zostawiłem swoje rzeczy w garderobie i w biegu złapałem blondynka. Wyszliśmy tylnymi drzwiami i udaliśmy się w stronę centrum miasta. Żadne z nas się nie odzywało, lecz w końcu to przerwałem.
- Masz ochotę coś zjeść ? - uśmiechnąłem się lekko.
- Jak chcesz .. - jęknął obojętnie.
Objąłem go przyjaźnie ręką i ruszyliśmy. Ludzie cały czas spoglądali na nas. Jedni uśmiechali się, drudzy szeptali coś między sobą, a jeszcze inni rzucali  naszą stronę obelgi. Nie przejmowałem się tym, tylko szedłem dumnie przed siebie. Krążyłem wzrokiem po wszystkich ludziach, aż nagle ujrzałem znajome włosy.
Przed nami szła dziewczyna o czerwonych włosach. Od razu pomyślałem o Megi, choć wiedziałem, że to nie może być ona. Jednak coś mnie podkusiło. Zostawiłem Horanka w tyle i podbiegłem do dziewczyny. Odwróciłem ją w swoją stronę, lecz tak jak myślałem, to nie była ona.
- Przepraszam, chyba panią z kimś pomyliłem.
- Najwyraźniej. - odpowiedziała i prychnęła. Zostawiłem nieznajomą dziewczynę i wróciłem do mojego "partnera".
- To nie ona. - szepnąłem zrezygnowany.
- Liam .. wiem, że tęsknisz, ale .. ale jej już nie ma. Musisz się z tym pogodzić. - przytulił mnie zatrzymując się przy Nando's. Wtuliłem głowę w jego obojczyk i zacząłem płakać. Niall głaskał mnie po plecach i szeptał coś do ucha. Cieszyłem się, że mam takiego przyjaciela. Poklepałem go po plecach, a on wciągnął mnie za rękę do jego ulubionej restauracji. Usiedliśmy przy wolnym stoliku, zamówiliśmy posiłek i zaczęliśmy go spożywać. Niall był całkiem gdzie indziej. Niby jadł normalnie, ale widziałem, że coś nie jest ok.
- Miśku ? Jest ok ? - zapytałem w końcu.
- Tak .. tylko, martwię się. Czy będzie im tam dobrze i czy wrócą.
- Na pewno wrócą, obiecuję ci to. A póki co masz mnie. - uśmiechnąłem się i szturchnąłem Niall'a.
Po przekąsce poszliśmy spalić kalorię. Przeszliśmy po parku, spotkaliśmy kilka fanek, pogadaliśmy chwilkę i tak minęły nasze 3 godziny. Szczęśliwi wróciliśmy do reszty i wzięliśmy się za przygotowania.

*Perspektywa Emmy*
Bardzo cieszę się, że jesteśmy z chłopcami w trasie. To niesamowite przeżycie, a poza tym jestem z Zayn'em i to mi wystarczy. Jednak powoli zaczynam zastanawiać sie czy to dobry pomysł dla kobiety w ciąży. To już szósty miesiąc, wyglądam jak wieloryb, a do tego jest lato. Gorąco i to bardzo. Ten Malik to nie mógł się powstrzymać, musiał zrobić dziecko w styczniu po to żebym się teraz męczyła.
Ale cóż, za dwie godziny koncert, muszę zacząć się szykować. Usiadłam po turecku, przed walizką z ciuchami i jęknęłam głośno przewracając w niej ciuchy.
-Malik! - wrzasnęłam zdenerwowana. Chłopak natychmiastowo znalazł się obok mnie masując mój brzuch.
-Słucham kotku?.... - wtulił się w moje ramię.
-Jeszcze raz zachce Ci się zrobić dziecko, to ostrzegam. Nie ze mną! - pisnęłam wstając do lustra. Stanęłam bokiem i podwinęłam cienki materiał bluzki.
-Jaka ty jesteś marudna... - parsknął.
-Hello? Jestem w ciąży! - parsknęłam niezadowolona. - I wyglądam jak wieloryb... - westchnęłam bliska płaczu.
-Jesteś piękne i nosisz mojego bobaska. - zaśmiał się i chciał mnie przytulić, ale mój wielki brzuch mu na to nie pozwolił.
-No i widzisz? - burknęłam. Pokiwał przecząco głową i namiętnie mnie pocałował.
-Kocham Cię rozumiesz. Tę malutką, tutaj. - wskazał na miejsce gdzie usadowiła się nasza córeczka. - Też. Kocham Was obie najbardziej na świecie. Jesteście najważniejsze i najpiękniejsze. W ciąży wyglądasz jeszcze lepiej niż zwykle. - myślałam, że wybuchnę głośnym śmiechem, ale się powstrzymałam. Wspięłam się na palcach i dotarłam do jego miękkich warg. Uśmiechnął się i wyszedł się przygotować.
-Nie zapomnij, że nie możesz ubierać obcasów! - krzyknął kiedy brałam do ręki moje ulubione lity. Przeklęłam w myślach i zamieniłam je na converse. Po długim czasie ubrałam się. Włosy związałam w luźnego koka po czym zaczęłam się malować. Niedoskonałości przykryłam fluidem, użyłam pudru, a na powiekach namalowałam kreski eyelinerem. Usta musnęłam różowym błyszczykiem. Zostało tylko pół godziny do koncertu, więc zostałam z Eleanor i Alexandrą. Byłyśmy w arenie dwadzieścia minut przed. Weszłyśmy za kulisy i usiadłyśmy na wygodniej kanapie. Całe szczęście ponieważ nie wiem czy wytrzymałabym dwie godziny na stojąco. W pewnym momencie, gdy zaczęły się podziękowania, zrobiło mi się słabo. Postanowiłam się przewietrzyć. Poinformowałam Eleanor i nie czekając na odpowiedź wyszłam. Usiadłam na ławce i głęboko oddychałam. Pogłaskałam się po brzuchu, moja córeczka mocno mnie kopała.
-Ej... - szepnęłam rozbawiona. - Mała, po kim odziedziczyłaś zamiłowanie do piłki nożnej?
-Ona ćwiczy chodzenie na obcasach. - szepnął mi do ucha Malik. Jego oddech delikatnie owiał moją szyje przez co przeszły mnie dreszcze. -Wiesz... - usiadł obok mnie kładąc dłoń na mojej, która znajdowała się właśnie na moim brzuchu. Wziął mnie na kolana. - Mam wrażenie, że z każdym dniem kocham Cię coraz mocniej, a mogłoby się wydawać, że to niemożliwe. - szepnął kolejny raz, a po moim policzku spłynęła łza szczęścia. Kiedy wstałam by pocałować mojego narzeczonego coś przykuło moją uwagę. Na przeciwko nas stała dziewczyna o ognistoczerwonych oczach jak Megan. Niepewnie podeszłam bliżej i ujrzałam ją.
-Cześć Ems. - powiedziała jak zwykle cała w skowronkach. Bardzo zdziwiona obróciłam się wokół własnej osi. - Troszkę Ci się przytyło. - zachichotała zabawnie. Rzuciłam sie na nią. -Tęskniłam... - głaskała mnie po plecach.
-Myśleliśmy, że nie żyjesz.... - z trudem wydukałam. Oczekiwałam innej reakcji, ale tak zaśmiała sie kolejny raz.
-Jak zwykle naiwni. - prychnęła i dotknęła mojego brzucha. - Przepraszam... Mogę? - spytała niepewnie, a ja pokiwałam potwierdzająco głową. - Co z Zayn'em? To nie jego dziecko...? - była lekko skrępowana.
-Phi. To jest istny dzieciorób. - przewróciłam oczami by znów usłyszeć jej nieziemski chichot.
-Bardzo mi Ciebie brakowało Emmo. - przyznała uśmiechając się nikle.
-Liam bardzo tęskni... - szepnęłam i złapałam jej dłoń. - Malik słoniu! - wrzasnęłam gdy ten wygrzewał się w popołudniowym słońcu. Natychmiast uniósł głowę i zrobił przekomiczną minę.
-Megi?! - wrzasnął i podbieg w naszą stronę. Uniósł dziewczynę mocno ją przytulając. Gdy ją postawił namiętnie mnie pocałował. - Teraz będziesz naszym detektywem. Wszystko znajdujesz. - był zdziwiony.
-Wszystko? - spytała Megan.
-Jego żel do włosów, buty i szczoteczkę do zębów. - parsknęłam.
-Nie prawda! Znalazłaś Liam'owi i Niall'owi dziewczyny. - powiedział pewien siebie. Dostał ode mnie z łokcia w brzuch.
-Ooo... - zaczęła lekko smutna. - Mają dziewczyny? - próbowała to ukryć.
-Z tego co wiem to wyjechały, a Sam powiedziała Liam'owi żeby znalazł kogoś lepszego. Jej chłopak zginął w tej katastrofie. - wytłumaczyłam dziewczynie, a na jej twarz wkradł się uśmiech. -Niall chodzi z Jessi, jej siostrą.
-To świetnie, że sobie kogoś znalazł. - przyznała.
-Masz racje, są bardzo szczęśliwi. Jak my prawda? - powiedział Zayn, a ja pokiwałam potwierdzająco głową.
-Ej szukaliśmy... - Niall się zaciął. Za nim przyszła reszta, nie mogli uwierzyć własnym oczom.
-Cześć chłopcy! - pisnęła czerwonowłosa i przytuliła każdego po kolei. Na końcu był Liam, nie mógł się powstrzymać. Pocałował ją, ale ona odwzajemniła ruch. Wtuliłam się w tors mojego Mulata, a ten objął mnie ramieniem.

CZYTASZ=SKOMENTUJ ;D Wiemy, że znowu krótki itd, ale.... Dużo się dzieje, przynajmniej tam myślę. Został nam jeszcze tylko jeden rozdział i epilog! W weekend pojawi się link do nowego bloga ;)
Kochamy Was xx Sylwia i Oliwia

sobota, 9 marca 2013

Rozdział 35

*Perspektywa Alexandry.*
Rano obudziłam się przed Harry'm. Moja mama wyjechała na tydzień, jakieś szkolenie w pracy. Wczoraj wydarzyło się zbyt dużo dla mojego chłopaka. Było mi go tak cholernie żal i nadal jest. Słońce rozświetla jego delikatną twarz. Ma spuchnięte oczy, wielki nieład na głowie. Gorszy od tego co zawsze, naprawdę. Położyłam głowę na jego nagim torsie i westchnęłam bardzo cicho jednak zbudziłam mojego Kotka.
-Dzień dobry. - powiedział z tą nieziemską chrypką i musnął moje usta. Tak to mogę mieć codziennie.
-Jak się spało? - zmarszczyłam nosek i uśmiechnęłam się. Pocałował mój nos i przytulił mnie do siebie.
-Z tobą śpi się wspaniale. - "malował" kółka na moich, nagich plecach.
-Harry... - zaczęłam niepewnie.
-Tak najsłodsza?
-Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć, prawda? - uniosłam się na łokciach tak żeby patrzeć w jego zielone oczy. Spuścił głowę i chwycił moje dłonie.
-Wiem Lexi. Bardzo Cię kocham...
-Ja Ciebie też. - czekałam na jego dalszą wypowiedź.
-Wczoraj... - westchnął głośno - Lou wyznał mi miłość. I to nie taką braterską. - spojrzał w okno bawiąc się moimi palcami. Moje oczy otworzyły się szerzej ze zdziwienie, ale postanowiłam mu nie przeszkadzać. -Po prostu nie chce go zranić, bo kocham go jak brata. -zacisnął mocno wargi. Chciał je otworzyć, ale zamknęłam je namiętnym pocałunkiem.
-Spokojnie kochanie, rozumiem wszystko. - wyręczyłam go na co bardzo szeroko się uśmiechnął, a nasze usta znów się spotkały.
-Jesteś najlepszą osobą, którą mogłem w życiu spotkać. Zaraz po tobie, oczywiście, są chłopcy, Emma i Megan. - uśmiechnął się szczerze, a ja poczochrałam jego loczki.
-Idziemy zrobić coś do śniadania? - nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ zaciągnęłam go do kuchni. Zrobiliśmy przepyszne naleśniki z dżemem i jabłkami. Zjedliśmy z apetytem cały posiłek popijając ciepłym kakao. Następnie szybko się ogarnęłam, umalowałam i ubrałam się.
-Pójdziemy do mnie, przebiorę się. Potem może kino? - złapał mnie w pasie i przyciągnął mocno do siebie składając subtelny pocałunek na moich wargach. Uśmiechnęłam się do niego i potarłam swój nos o jego. Złapał mnie za rękę łącząc nasze palce po czym wyszliśmy z mojej posiadłości.
-Harry! - nagle mnie oświeciło. - Jutro wigilia! - pisnęłam podekscytowana kręcąc się wokół gdy płatki śniegu padały z nieba. Mój chłopak zaśmiał się słodko i przyciągnął do siebie ponownie całując.

*25 stycznia, perspektywa Zayn'a*
Dzisiaj odbędzie się niespodzianka urodzinowa dla mojej Emmy. To dzisiaj kończy dziewiętnaście lat. Kocham ją nad życie i to właśnie dzisiaj chce zmienić coś w naszym związku. Pewnie się domyślacie o co chodzi, ale jeśli nie to musicie jeszcze trochę pozostać w niepewności. Wszystko jest zaplanowane co do ostatniej minuty. Niestety jeśli coś się nie powiedzie cały plan legnie w gruzach, ale jestem dobrej myśli. Obecnie, dziesiąta nad ranem, Emma jest na urodzinowych zakupach z mamą. Ostatnio polepszyły się ich kontakty. Ostatnio czyli po obiedzie, na którym byliśmy w święta. Bardzo polubiłem jej rodziców i myślę, że ja także zyskałem trochę ciepła z ich strony. Wszyscy pomagają mi pięknie ustroić dom. Dziewczyny nawet przygotowują obiad, są niezastąpione. Z tego co wiem, Niall ma plan zmienić jego znajomość z Jessicą, ale pożyjemy zobaczymy.
-Kurczak słodko-kwaśny po chińsku zrobiony! - wydarły się na cały dom siostry. Z uśmiechem na twarzy pobiegłem skosztować dania. Było wyśmienite, ulubione danie Emmy. Z salonu wynieśliśmy wszystkie meble oprócz stołu, krzeseł i kanapy. Nakryliśmy do stołu, który potem przyozdobiliśmy płatkami róż. Naokoło postawialiśmy małe, zapachowe świeczki. Postawiłem danie na stole, prezent i małe, czerwone pudełeczko. Poszedłem do łazienki, wziąłem szybki prysznic. Ubrałem jeansy, koszule i czarną marynarkę. Poprawiłem moje włosy patrząc się w lustrzane odbicie.
-Malik, dasz radę. - powiedziałem do siebie po czym zbiegłem ze schodów. Emma akurat weszła do domu.
-Hej kotku. - powiedziała zasapana i położyła górę zakupów na podłogę. Wziąłem ją w ramiona i namiętnie pocałowałem.
-Wszystkiego najlepszego gówniaro. - zaśmiałem się, a ona zrobiła naburmuszoną minę.
-Jestem stara... - syknęła zdejmując buty.
-Dla mnie wiecznie młoda. - znów mocno ją obejmowałem. Chwyciłem jej dłoń i zaciągnąłem do salonu. Już miała marudzić, że jest zmęczona, ale gdy zobaczyła pięknie przystrojony pokój, zaniemówiła. Odsunąłem jej krzesło, na którym usiadła. Gdy zjedliśmy posiłek potwornie się denerwowałem, ale nadszedł ten czas...
-Ems, muszę Ci coś powiedzieć. - zacząłem zgniatając serwetkę w dłoni. Złapała ją i spojrzała w moje oczy.
-Słucham Zay? - kocham jak tak do mnie mówi.
-Słuchaj... Jesteś najlepszą rzeczą jaka mnie w życiu spotkała. Kocham Cię całą. Biorę z każdą wadą, a jak najbardziej z zaletą. Nie wyobrażam sobie teraz rozpadu naszego związku, już nigdy. Moje uczucie do Ciebie jest nie do opisania. Po prostu nie potrafię tego opisać, jesteś dla mnie wszystkim. - zobaczyłem w jej przepięknych oczach łzy. Szybko klęknąłem przy niej na prawe kolano i otworzyłem pudełeczko. -Emmo Alice Carther... Uczynisz mnie najszczęśliwszy człowiekiem na ziemi i zostaniesz ze mną już do końca? - spytałem, a ta momentalnie rzuciła mi się na szyję. Obawiałem się, że jednak mi odmówi.
-Zayn... - wychlipała ledwo. - Kocham Cię, kocham Cię, kocham. Tak, tak, tak. - piszczała mocno mnie ściskając. Pocałowałem ją długo i namiętnie.
-Aaaaaaa zgodziła się! - wrzasnąłem na cały dom by potem wszyscy zeszli się w salonie.
-Gratulacje kochani! - pierwsze były dziewczyny. Potem, kolejno, Liam, Niall, Harry i Lou.
-A kiedy dzidziuś? -zapytał głupkowato Horan.
-Niall... - zacząłem, ale moja narzeczona mi przerwała.
-W drodze... - odezwała się, a ja oniemiałem. Spojrzałem na nią ze zdziwieniem. Miała opuszczoną głowę trzymając sie za płaski, jeszcze, brzuszek.
-Emmo, naprawdę? - spytałem już szczęśliwy. Pokiwała niemrawo głową. Wziąłem ją na ręce i zacząłem kręcić. Znowu długo i czule całowaliśmy się.
-No to się dzieje. - podsumował Hazz kiedy wychodzili z domu, zostawiając nas samych.

CZYTASZ=SKOMENTUJ Jesteście najlepsi : *** Czterech nowych obserwatorów mamy <3 Dziękujemy Wam. Chciałyśmy Wam powiedzieć, że zostały Nam jeszcze jakieś dwa, trzy rodziały i epilog ;)
Mamy już pomysł na nowego bloga i prawdopodobnie w przyszłym tygodniu pojawi się link i bohaterowie xo Sylwia i Oliwia xx

poniedziałek, 4 marca 2013

Rozdział 34

*Perspektywa Liam'a*
Postanowiłem zaprosić na obiad Samantę i Jessicę, aby przeprosić tę pierwszą. Nie powinienem był tak na nią naskakiwać, szczególnie, że jest w tej samej sytuacji co ja. Zjedliśmy przygotowane przeze mnie danie, po czy, od razu pociągnąłem Sam do salonu na piętrze. Kazałem usiąść jej na kanapie, tak też zrobiła.
- Słuchaj Sam. Ostatnio nie zachowałem się tak jak powinienem. Jesteś w tej samej sytuacji co ja, powinienem był potraktować się bardziej .. przyjaźnie ? Tak, to chyba dobre słowo. Więc chciałbym cię z całego serca przeprosić, mam nadzieję, że nie jesteś zła. - powiedziałem łapiąc dziewczynę za dłoń.
- Liam, jesteś słodki. - uśmiechnęła się. - Pewnie, że nie jestem zła. Po prostu miałeś gorszy dzień, jak każdy. - przytuliła mnie, a ja przyłożyłem twarz do jej włosów. Pachniały cytryną i pomarańczą. Oderwałem się od dziewczyny uśmiechając się ciepło.
- Masz może ochotę na spacer i lody ? - zaproponowałem.
- Lody ? Zawsze i wszędzie. - wstała i wyszła z pokoju. Nie wiem co mną kierowało, ale spojrzałem na jej pupę. W tych rurkach była upięta, przez co wyglądała seksowniej. Otrząsnąłem się z tych myśli i wyszedłem z pokoju zaraz za Sam. W biegu złapałem bluzę, portfel i telefon, po czym wyszedłem z domu, zastając przed nim moją towarzyszkę. Samantha czekała na mnie już przed domem. Zawołałem ją gestem ręki i ruszyliśmy  stronę parku i stojącej tam budki z lodami. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Dla siebie wybrałem lody waniliowe i truskawkowe, a Sam wzięła miętowe i czekoladowe. Usiedliśmy na ławce w parku i zaczęliśmy rozmowę. Brunetka opowiedziała mi o swoim chłopaku, a ja o Megan. Ciężko było mi o niej wspominać, bo przed oczami miałem jej uśmiechniętą twarz z Philip'kiem. Była cudowną osobą, a to co zrobiła nie było warte jej śmierci. Gdybym tylko mógł cofnąć czas ...
- Więc jak ? - spytała dziewczyna.
- Ale co ? Przepraszam, zamyśliłem się. O co pytałaś ?
- Pytałam, czy nie wybrałbyś się ze mną i Jessicą na kolację do naszych rodziców. Taka uroczystość organizowana jest co roku, by spotkać się z rodzicami. W tym roku wypada w najbliższą sobotę. - uśmiechnęła się promiennie.
- Myślę, że miałabyś ten zaszczyt. - zaśmiałem się razem z dziewczyną. - Oczywiście żartuję. Z chęcią z tobą pójdę. - przytuliła mnie, lecz zapomniała, że trzyma w ręku loda, którym mnie ubrudziła. Przerażona dziewczyna zaczęła wycierać plamę z mojej koszulki, a ja chichotałem pod nosem.
- Boże, przepraszam cię, zapomniałam o lodzie, przepraszam ! - pisnęła spanikowana. Złapałem dłonie dziewczyny i spojrzałem w jej oczy.
- Wszystko jest w porządku. - wyraźnie oddzieliłem każde słowo. Uśmiechnęła się, lecz niepewnie. - Kupimy nową, nie martw się, chodź. - pociągnąłem ją za rękę i ruszyliśmy do pobliskiego sklepu, którym był TopShop. Zakupiliśmy nie jedną koszulkę, a dwie i do tego wybrałem Sam sukienkę, którą zgodziła się po 15 minutach przymierzyć moja towarzyszka. Kiedy opuściła przymierzalnie mało oczy nie wyszły mi z orbit. Sukienka idealnie komponowała się z jej cerą i włosami. Obróciła się kilka razy machając swoimi długimi włosami i uśmiechnęła się.
- Wyglądasz pięknie. Z taką osobą mógłbym iść na koniec świata. - Sam spłonęła rumieńcem i jeszcze raz przejrzała się w lustrze uśmiechając pięknie. - No dobra, przebieraj się. Kupujemy ją. - zachęciłem dziewczynę gestem ręki.
- Liam, ale ona jest baardzo droga. - przedłużyła przedostatnie słowo.
- Taak ? Nie zauważyłem. - zaśmiałem się kpiąco. - Nie interesuje mnie to. Bierzemy ją i koniec. Będziesz pięknie wyglądać na kolacji u twoich rodziców. - podszedłem do dziewczyny i przytuliłem ją. - Przebieraj się i idziemy do kasy. - okręciłem ją wokół własnej osi, a dziewczyna zniknęła w przebieralni. Ja w tym czasie stanąłem już przy kasie czekając na moją towarzyszkę. Zapłaciłem za swoją koszulkę, którą miałem już na sobie i po chwili także za sukienkę Sam. Wyszliśmy zadowoleni ze sklepu i skierowaliśmy się w stronę naszych domów. Rozmawialiśmy śmiejąc się.

*Perspektywa Emmy*
Gdy wróciliśmy do domu, po rozmowie z Harry'm, od razu wiedziałam, że kolorowo nie będzie. Skrępowałam się lekko gdy Lou i Zayn patrzyli na nas wyczekująco. Spróbowałam to ukryć i jakby nigdy nic, usiadłam obok Niall'a i Jessi, którzy śmiali się praktycznie cały czas.
-Emmo, możemy porozmawiać? - zagadnął do mnie Hazz. Wychodził z Louis'em z salonu.
-Yyyy... Jasne. - szybko się zorientowałam, ale mój chłopak przeszkodził mi w kolejnym opuszczeniu domu.
-Co ty do cholery jasnej wyprawiasz? - przywarł mnie do ściany. Obdarzyłam go przerażonym spojrzeniem. Pocałował mnie namiętnie przytulając do siebie. -Tęsknie za Tobą. - szepnął mi do ucha i wrócił na swoje miejsce. Zszokowana całym zajściem pobiegłam za Larry'm. Stali przed domem i patrzeli się na siebie. Odetchnęłam głęboko, ponieważ wiedziałam, że nie będzie to łatwa rozmowa.
-Ems, możesz iść po Zayn'a? - spytał szeptem Tommo. Pokiwałam twierdząco głową i za chwilę stałam już w tym samym miejscu z Mulatem. Przytulił mnie do siebie i spojrzał na chłopaków.
-Możemy iść nad wodę? - Harry kiwnął głową w stronę jeziora za ich domem. Szybko się zgodziliśmy i ruszyliśmy powolnym krokiem. Malik nie pytał o nic, chyba był wtajemniczony. Teraz dopiero poczułam jak mocno za nim tęsknie, cały czas. Nie wyobrażam sobie ich całych tras koncertowych. Niby zerwali ten kontrakt, ale fanki walczą, chłopcy także i my. Liam rozmawiał już z Simon'em i ponoć mają dostać nowy z czego ogromnie się ciesze i myślę, że Megan u góry też. Ale boje się, że nie dam rady bez niego. W sumie mam El i sąsiadki, ale one nie zastąpią mi Zayn'a. Nim się obejrzałam staliśmy już nad brzegiem jeziora.
-Słuchajcie... Musicie wytłumaczyć sobie kilka rzeczy... Ja i Emma jesteśmy tylko po to by Wam w czymś pomóc, ale zacząć musicie sami. - ta seksowna barwa głosu. Przytuliłam się do niego mocno i stanęłam na palcach by szepnąć do jego ucha.
-Przepraszam Zayn. Kocham Cię. - przygryzłam płatek jego ucha. Uśmiechnął się słodko i pocałował mnie czule. Chłopcy rozmawiali między sobą, a my cieszyliśmy się chwilą. Patrzeliśmy sobie w oczy uśmiechając się.
-Harry, ale ja cie do chuja kocham! - pokiwałam przecząco głową i odwróciłam się do chłopców. Biegli w stronę mostu. Co jest? Spojrzałam na Malika, był chyba trochę zdezorientowany.
-Ty sobie chyba jaja robisz! - wrzasnęłam i zaczęliśmy biec w ich stronę.
-Trzy pieprzone lata, rozumiesz? Musiałem patrzeć jak ty jesteś z nią "szczęśliwy". - zrobił cudzysłów w powietrzu - Ale teraz skończone! Ja musiałem się męczyć, nadal bym musiał, ale już nie! - złapał mocno rękoma barierkę mostu. W moich oczach pojawiły się łzy.
-Harry, nie! - wysapałam spokojnie stojący przy nim. Spojrzał na mnie ze łzami w oczach. Zręcznie starłam je kciukami i złapałam go za rękę odciągając od barierek.
-Emmo ja nie mogę. - zaczął płakać, a ja przytuliłam go do siebie.
-Wiem Hazz, to trudne, ale ja Ci pomogę. - powiedziałam pewnie głaszcząc jego plecy. Chłopcy stali jak wmurowani, przyglądając się tej całej sytuacji.
-Harry? - usłyszałam słodki głos Lexi. Loczek szybko obrócił się w jej stronę, a ona od razu wpadła w jego ramiona. -Nie płacz.. - uciszała go. To słodkie. Uśmiechałam się patrząc na zakochaną parę. Lou nie wytrzymał i odszedł do domu. Zayn podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
-Mini, pilnuj go. Zajmij się nim, my nie będziemy Wam przeszkadzać. - poradził i poszliśmy za zaskoczonym Tomlinson'em. -Tak sobie myślałem... - zaczął po chwili. - Co byś zrobiła gdybym Ci się oświadczył? - spojrzał na mnie.
-No to żeś mnie zaskoczył. - palnęłam szybko mocniej ściskając nasze splątane dłonie. Zastanawiałam się chwilę.
-Oczywiście nie musisz mi odpowiadać od razu, rozumiem Cię. - chciał się wytłumaczyć.
-Odpowiedziałabym ,,tak". - uśmiechnęłam się nikle, a na twarzy mojego chłopaka pojawił się bardzo szeroki uśmiech. Złączył nasze usta w namiętnym pocałunku po czym przekroczyliśmy próg domu.
-Przepraszam dziewczyny, że tak wysz... -chciałam wyjaśnić zaistniałą sytuację, ale Liam i Niall świetnie sobie radzili. Zabawiali dziewczyny żartując i zrobili także kolacje. Byłam z nich bardzo dumna.
-Cześć! - przywitali nas roześmiani. Pomachaliśmy im i udaliśmy się do sypialni. Po drodze zaszłam jeszcze do Lou. Siedział na łóżku, skulony.
-Wszystko dobrze? - spytałam zmartwiona.
-Dziękuje, chciałbym zostać sam. - uśmiechnął się nikle, a ja spełniłam jego prośbę. Byłam tak zmęczona, że gdy tylko weszłam do pokoju rzuciłam się na łóżku. Spadłam obok Zayn'a, który cicho chichotał.
-Przestań. - syknęłam patrząc na niego. Przytulił mnie do siebie i pocałował czule. Wzięłam pidżamę i poszłam się umyć. Po mnie poszedł Mulat, a potem zasnęliśmy.


CZYTASZ=SKOMENTUJ kocham Was ! : * mamy już ponad 17 tys. wejść <3 No to już nie długo, może, podamy Wam tematy na nowy blog! Oliwia i Sylwia xx

poniedziałek, 25 lutego 2013

Rozdział 33

*Perspektywa Harry'ego*
Zjedliśmy z Lexi przepyszną kolację. Siedzieliśmy teraz w salonie popijając czerwone wino. Obejmowałem moją dziewczynę ( bo chyba mogę ją już tak nazwać ) i całowałem w usta, głowę, szyję, policzki, nosek. Odstawiłem kieliszek z czerwoną cieczą i stanąłem przed Mini. Złapałem jej dłoń i poprosiłem by wstała. Zabrałem kieliszek z jej delikatnej dłoni i położyłem ją sobie na szyi, z drugą zrobiłem to samo. Lexi uśmiechnęła się, chyba wiedziała co jest grane. Wziąłem ją na ręce i powędrowałem do góry, do jej sypialni. Zamknąłem drzwi na kluczyk, postawiłem dziewczynę i zacząłem ją brutalnie całować. Moje dłonie już powędrowały pod bluzkę Alex. Przez stanik pieściłem jej piersi, aż w końcu podniosłem ją i rzuciłem na łóżko.
- Mówiłem już, przyzwyczajaj się. - powiedziałem z uśmiechem na ustach i zająłem się moją dziewczyną.
Nachyliłem się nad nią i zacząłem całować. Wplątała palce w moje loki, a ja rękoma odpinałem guziczki jej koszuli. Podniosłem Lexi za plecy, by pozbyć się zbędnego okrycia. Rzuciłem koszulę w kąt, a w tym czasie Mini ściągała moją koszulkę. Kiedy zobaczyła mój tors lekko się uśmiechnęła i delikatnie dotknęła go opuszkami palców. Po woli zdjąłem spodnie mojego kotka i drażniłem się z nią dotykając jej kobiecość przez majteczki. Mini cicho pojękiwała, wiedziałem, że jej się podoba. Zdjęła moje spodnie, już sięgała do bokserek, ale zatrzymałem ją. Zdjąłem jej koronkowy staniczek oraz majtki. Lexi była niezła, miała niesamowite ciało, ale nie tylko za to ją kochałem. Włożyłem w nią dwa palce i zacząłem nimi poruszać, a kiedy zauważyłem uśmiech na twarzy miśka włożyłem trzeci. Alex wyginała się jak paragraf, jęczała. Wyciągnąłem z niej swoje palce, a dziewczyna nie chcąc być mi dłużna sięgnęła do moich bokserek.Wzięła mojego przyjaciela w ręce, następnie do buzi. Poruszała się wolno, z chwilą szybciej i szybciej. Było mi tak strasznie dobrze, że mogłaby nie przerywać, ale finał musi być inny. Pozwoliłem, by usiadła na mnie, by lepiej było mi w nią wejść. Zrobiła tak jak kazałem i zaraz bez zbędnych gierek wszedłem w nią. To ona teraz nadawała tempo naszej zabawy. Skakała na mnie i wydawała z siebie ciche popiskiwania. Dało mi to pełną satysfakcję. Poczułem, że zaraz dojdę, lecz nawet nie zdążyłem ostrzec Lexi, tylko spuściłem się w niej. Dziewczyna jeszcze kilka razy poruszyła się po czym ułożyła się na mojej klatce piersiowej, a ja nie wyszedłem z niej. Pocałowałem ją namiętnie w usta i uśmiechnąłem się.
- Harry, mógłbyś ... ? Troszkę ... troszkę mi przeszkadza. - zaczerwieniła się. Zaśmiałem się cicho i wyszedłem z niej. Mini odsapnęła i ułożyła się obok mnie. Objąłem ją ramieniem, a drugą ręką masowałem jej piersi.
- Hazz, jesteś niesamowity. Musimy to powtórzyć. - jęknęła cicho.
- Jestem za ! Mam nadzieję, że ci się podobało. - spytałem.
- Och, pewnie ! - musnęła moje usta.
- Vivi, już jestem ! - usłyszałem krzyki. Lexi spojrzała na mnie przestraszona.
- Harry, to moja mama, schowaj się proszę, do łazienki, zaraz wrócę. - zamknęła mnie w błazience, więc usiadłem w wannie.
- Lexi, już jestem skarbie. - usłyszałem damski głos. - A tobie nie jest za gorąco czasem ? Co tak leżysz ?
- Wiesz mamo, trochę bolała mnie głowa. Zaraz pójdę wziąć prysznic. Mogłabyś wyjść ? - odpowiedziało jej zamknięcie drzwi. Lexi po chwili pojawiła się obok mnie w wannie.
- Zapomniałam o mojej wannie .. Dlaczego ci o niej nie powiedziałam ? - podrapała się po głowie.
- Takie atrakcje to na następny raz misiu. - pocałowałem ją i wyszedłem z łazienki zbierając swoje ciuchy.

*Perspektywa Emmy*
-Ugh... Gdzie jest ten Harry? - wrzasnął Lou kiedy konsumowaliśmy śniadanie. Zachichotałam cicho, a wszyscy spojrzeli na mnie, oprócz Niall'a.
-Awww... Larry. - oboje palnęliśmy w tym samym momencie.
-Dowcipnisie. - skrzywił się lekko, wziął kurtkę i wyszedł na taras. Pokręciłam przecząco głową i posprzątałam po śniadaniu. Stwierdziłam, że muszę się szybko ogarnąć, ponieważ w lodówce świeci pustkami. Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy. Po wysuszeniu pokręciłam je na lokówce. Użyłam pudru i podkładu, a na powiekach namalowałam kreski eyelinerem, usta bezbarwnym błyszczykiem.
-Chłopaki! Śnieg pada! - usłyszałam pisk Liam'a z dołu. Następnie z ust wydałam podobny okrzyk, ponieważ miałam wreszcie okazje nałożyć swoje nowe kozaki.
-Kochanie? Wszystko w porządku? - Zayn zapukał do drzwi łazienki.
-Jak najbardziej misiu. - powiedziałam rozmarzona. Szybko się ubrałam i wyszłam z łazienki. Wzięłam mojego chłopaka za rękę i zeszliśmy do salonu. Siedział w nim już Harry, a Louis robił mu kazanie na temat powrotu do domu. Usiadłam obok Loczka i wtuliłam się w jego tors. Przytulił mnie do siebie i ucałował w skroń. Pachniał damskimi perfumami co wywołało u mnie chytry uśmieszek.
-Lou, kochanie? - powiedziałam słodko.
-Tak marcheweczko?- zmienił ton głosu i wyjrzał na mnie.
-Zamknij już swoją buźkę, proszę.- zatrzepotałam rzęsami, a Harry zaśmiał sie cicho. - Słuchajcie! Już za dwa dni urodziny Lou - zatrzymałam się i spojrzałam na rozbawionego bruneta- oraz święta. - Tym razem wszyscy mieli uśmiechy na twarzach.
-Proponuje dzisiaj posprzątać w domu, zawiesić lampki i ubrać choinkę, a jutro jechać na jakieś zakupy. To jak?
-Zgoda! - odpowiedzieli mi równo i wstali z miejsc.
-Ja i Harry ustroimy dom z zewnątrz. - powiedział podejrzliwie Louieh.
-Tylko nie rób mu już kazań. - ostrzegłam go i przytuliłam Styles'a, który wyraźnie był czym zmartwiony.
-Ale w lodówce nic nie ma! - krzyknął zapłakany Niall.
-Pojadę z Niall'em na zakupy. - rzekłam szybko, zabierając kluczyki i torebkę. Ubraliśmy kurtki i szybko pojechaliśmy do hipermarketu. Horan wyszedł z niego z wielkim uśmiechem na twarzy. Wziął wszystkie siatki, gentelmen z niego. Gdy wróciliśmy Zayn z Liam'em właśnie przytachali choinkę, a Larry świetnie sobie radzili ze światełkami. Rozpakowaliśmy zakupy i pomogliśmy chłopcom przystrajać choinkę. Wieszaliśmy bombki, łańcuchy i światełka, a chłopcy śpiewali jakieś kolędy. Śmialiśmy się co chwilę z Niall'a.
-Kotku! - Zayn mnie zawołał.
-Tak Misiaczku. - pocałowałam go czule, tęskniłam za tym.
-Powiesisz gwiazdę na czubku. - powiedział i wręczył mi ozdobę.
-Chyba będę potrzebować... - na końcu skróconej wypowiedzi pisnęłam głośno. Malik wziął mnie na barana. Położyłam gwiazdę na czubku choinki, a reszta zaczęła klaskać w dłonie. Zmęczona usiadłam na sofie, a reszta zrobiła to samo. Po chwili jednak wstałam i energicznie zaklaskałam w dłonie.
-Mamy godzinę trzynastą. Jeśli szybko uwiniemy się z sprzątaniem zostanie nam czas na zrobienie ciasteczek! - powiedziałam ochoczo na co Niall od razu wziął się do sprzątania dzięki czemu wszystko lśniło już po piętnastej. W nagrodę, zrobiłam świąteczne ciasteczka. Horan bardzo się ucieszył. Przytulił mnie mocno i pocałował w policzek, a następnie zajął się zajadaniem słodkości. Uśmiechnęłam się i pokręciłam przecząco głową. Zayn przytulił mnie od tyłu, pocałował w rozgrzany kark.
-Kotku, mało czasu ze mną spędzasz... - szepnął do mojego ucha i przyciągnął do siebie.
-Zay, tylko posprzątam. - jęknęłam trochę zmęczona. Pomógł mi, a właściwie to zrobił wszystko za mnie. W nagrodę rzuciłam się mu na szyję i zaczęłam namiętnie całować. -Jesteś najlepszy. Powinnam Cię nosić na rękach. - zażartowałam, a na jego twarzy zagościł szczery uśmiech.
-Kocham Cię Ems.- pocałował mnie czule i zaniósł na kanapę w salonie. Nie odrywałam się od jego słodkich ust, które zawsze mnie uspakajały. Siedziałam na nim okrakiem, wtuliłam się w jego ciepły tors.
-Masz zimne ręce. - stwierdził z grymasem na twarzy. Zachichotałam, ponieważ mnie rozśmieszył. Przykrył mnie świątecznym kocykiem, który leżał na sofie.
-Zrobię dzisiaj obiad! - wykrzyknął na cały dom Liam. Trochę nie potrzebnie, ponieważ Niall rzucił się na niego jak dzikie zwierzę. Poczułam wibrację w prawej, tylnej kieszeni spodni. Wyciągnęłam szybko telefon do ręki, a na wyświetlaczu zobaczyłam, że moja mama usilnie próbuje się ze mną skontaktować.
-Cześć Mamo. - powiedziałam w wesołym nastroju.
-Hej córeczko. - odpowiedziała ciepło. - Słuchaj... Zbliżają się święta... Wigilie spędzimy u babci, ale moglibyście potem, wraz z Zayn'em przyjść na kolację? - powiedziała szybko i odetchnęła z ulgą. Słychać było, że się stresowała, albo i bała? Sama nie wiem. Uśmiechnęłam się i mocno przytuliłam do mojego chłopaka.
-Jasne mamo, będziemy. To w środę na czternastą? - spytałam uradowana, Zayn już chciał wiedzieć co się wydarzyło w naszej rozmowie.
-Nam pasuje. Do zobaczenia, kochamy Cię. - szepnęła i chyba uroniła łzę, tak mi się wydaję.
-Też Was kocham. -zdobyłam się na wyznanie i nacisnęłam czerwoną słuchawkę nie przestając się uśmiechać.
-Co się stało? - Malik położył mi swoją zaciekawioną buzię na brzuchu.
-Pójdziemy do moich rodziców na obiad. - dałam mu czułego buziaka. Zawahał się lekko i opuścił głowę na mój brzuch z powrotem wlepiając wzrok w telewizor. Głaskałam jego plecy mrucząc coś pod nosem.
-Stresujesz się, prawda?- spytałam gdy przejmująca cisza panowała w salonie. Chłopak wzdrygnął się i oburzył.
-Co proszę? - spojrzał na mnie zaciekawiony. - No co ty... - prychnął jakby niepewien. Zachichotałam pod nosem i przytuliłam go do siebie.
-Oh głuptasie. - westchnęłam radośnie śmiejąc się jeszcze trochę.
-Ems, Zayn... - wszedł niepewnie Liam. - Mógłbym zaprosić nasze nowe sąsiadki na obiad? Wczoraj źle potraktowałem Samanthę i chciałbym ją za to przeprosić.
-Jasne.- powiedzieliśmy równo z pocieszającymi wyrazami twarzy. W podzięce uśmiechnął się do nas i czmychnął do kuchni.
-Emmo... - wyszeptał Mulat. -Trochę się boję. - wyszeptał w końcu.
-Moi rodzice nie są tacy straszni. - zażartowałam i musnęłam jego policzek. Podniósł sie do pozycji siedzącej i spojrzał mi głęboko w oczy.
-No przecież wiem, ale to w końcu twoi rodzice. - podkreślił dwa ostatnie słowa. - Chce przy nich wypaść idealnie by bez wahania oddali mi swoją córkę. - zaśmiał sie nieśmiało. Przytuliłam go mocno do siebie po raz kolejny i namiętnie pocałowałam.
-Cześć. - dziewczyny weszły do domu. Oderwaliśmy się od siebie i w szampańskich nastrojach poderwaliśmy się z kanapy by przywitać sąsiadki. Pomogłam Liam'owi nakryć do stołu by chwilę potem zasiąść do naprawdę smacznego posiłku.
-Świetnie gotujesz. - przyznała Sam wcinając danie. Uśmiechnęliśmy się do siebie gdy nasz kucharz zapłonął rumieńcem. Zauważyłam, że Harry i Lou siedzą z nadętymi minami choć wyraźnie widać po nich, że posiłek jest wyśmienity. Posprzątaliśmy i wszyscy poszli do salonu, a ja chciałam chwilę pogadać z Hazzą. Usiadłam na blacie i spojrzałam w jego zielone tęczówki przepełnione wściekłością.
-Harry, błagam przestań. - nie mogłam wytrzymać tego smutnego spojrzenia. Spuścił głowę i przetarł oczy. Objęłam go ramieniem, a ten wtulił się w nie. -Kochanie, co się dzieje? - spytałam zatroskana. Spojrzał na mnie załzawionymi oczami.
-Lou... - zaczął zachrypnięty. - Powiedział, że mnie kocha. - skończył szybko. - I to nie jak brata. - był bardzo, ale to naprawdę sekundę od wybuchu żałosnego płaczu. Chwyciłam mocno jego dłoń, wzięliśmy kurtki i szybko wyszliśmy z domu. Kiedy znaleźliśmy się w parku, usiedliśmy na ławce.
-Harry... - zaczęłam, ale nie dano mi skończyć.
-Ja też go kocham Ems! Ale teraz zjawiła się także dziewczyna, gdybym wcześniej mu wyznał. - miał wyrzuty sumienia, a mnie zaintrygowała dziewczyna.
-Powiadasz, że dziewczyna? - rzekłam trochę podejrzliwie.
-Nie lubisz jej.
-Lexi...? - znałam tą odpowiedź, od zawsze mu się podobała. Potwierdził ruchem głowy, był niezwykle zdziwiony. - Słyszałam, że się zmieniła. Jeśli jesteś z nią szczęśliwy to wspaniale. - mruknęłam i przytuliłam się do Harry'ego. -Ale co z El?
-Nie wiem... - prychnął i westchnął ciężko.
-Myślę, że musicie porozmawiać. Chcesz żebym była przy tym? - splątał moją dłoń ze swoją.
-Uwielbiam Cię Emmo. - uśmiechnął się niebywale pięknie.
-Ja Ciebie też kocie. - zaśmiałam się i dźgnęłam jego wyrzeźbiony brzuszek. Pocałował mnie w czoło i wstał, ciągnąć mnie za sobą.
-Mamy gości, a w dodatku nic im nie powiedzieliśmy. - wytłumaczył się ze swojego zachowania. Wzięłam go pod rękę i ucięliśmy sobie miłą pogawędkę na temat Niall'a i Jessi. Stwierdziliśmy, że pasują do siebie i powinni tworzyć zgraną parę.

CZYTASZ=ZOSTAW KOMENTARZ ROBACZKU : * Mamy już trochę pomysłów na nowy blog ;) Sylwia i Oliwia xx

czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział 32

*Perspektywa Harry'ego*
Wyszliśmy z Lexi z kina trzymając się za ręce. Uśmiechała się do mnie nieziemsko cały czas nadając jak trajkotka. Zatrzymałem się na chwilę i odwróciłem w jej stronę. Stanęła na przeciw mnie zdziwiona i spojrzała na mnie swoimi niebieskimi oczkami. Złapałem ją za pupę i podniosłem tak, by mogła opleść moje ciało nogami. Kiedy już to zrobiła wplotła swoje zgrabne paluszki w moje loki. Uśmiechnąłem się do niej.
- Chcę cię mieć na zawsze Mini. - szepnąłem jej do uszka.
- Będziesz mnie mieć. - odpowiedziała i wpiła się w moje usta. Zwinnie wtargnęła ze swoim języczkiem do mojej buzi i smyrała mnie po podniebieniu. Delikatnie ścisnąłem jej pośladki, na co uśmiechnęła się i lekko podskoczyła. Przycisnąłem jej ciało do siebie, tak, że stykaliśmy się w każdym możliwym miejscu. Po kilku minutach oderwałem się od dziewczyny, a ona delikatnie zsunęła się z moich objęć. Splotła nasze dłonie, stanęła na paluszkach i musnęła szybko moje usta. Uśmiechnęła się promiennie ukazując swoje bialutkie ząbki. Ruszyliśmy spod kina i zaczęliśmy rozmowę, co robimy dalej.
- Może ... wpadniesz do mnie ? Zjemy kolację, obejrzymy film .. - zaczęła "chodzić" palcami po mojej klatce piersiowej.
- W sumie to dlaczego nie ? - objąłem dziewczynę w pasie i weszliśmy do mieszkania Lexi. Zegarek wskazywał godzinę 18.27. Przygotowaliśmy sałatkę i spaghetti, wyciągnąłem z szafki wino półwytrawne, kieliszki, talerze i sztućce. Na stole rozłożyłem piękny, czerwony obrus i postawiłem wazon z kwiatami. Mini nałożyła do miski sałatkę, spaghetti, rozłożyła naczynia i postawiła wino. Podszedłem do niej powoli i obejmując od tyłu, obróciłem w swoją stronę. Przytuliłem ją do siebie i pocałowałem w usta. Lexi zaczęła chichotać i pobiegła na górę. Ruszyłem za nią, lecz była szybsza. Zamknęła drzwi od pokoju i śmiała się w niebo głosy.
- Lexi, skarbie, otwórz proszę. - mówiłem pukając w drzwi.
- A co za to dostanę ? - usłyszałem cichutki chichot.
- Co tylko zechcesz .. - powiedziałem rozmarzony. Usłyszałem dźwięk przekręcanego klucza, a po chwili głowę Mini. Szybko wtargnąłem do środka rzucając ją na łóżko. Usiadłem na niej, a ona spojrzała na mnie z miną zbitego psiaczka.
- Miała być nagroda, a ty na mnie siedzisz. Ciężki jesteś. - odparła.
- Przyzwyczajaj się kocie. - mruknąłem i zacząłem całować ją po szyi. Dziewczyna mruczała cicho, a mnie dawało to jeszcze większą satysfakcję. Doszedłem do jej ust, więc teraz na nich się skupiłem. Języki toczyły ze sobą walkę, jeden napierał na drugi. Przygryzłem dolną wargę jej ust i uśmiechnąłem się. Wstałem z Lexi i otrzepałem swoje ubrania.
- To co ? Kolacja czeka. - powiedziałem wesoło i ujrzałem w oczach mojej małej rozczarowanie, niezadowolenie. - Hm .. ? Coś nie tak ? Wiesz .. sama proponowałaś kolację, miałem inny pomysł. - zaśmiałem się i oparłem o futrynę drzwi.
- Przecież wiesz co miała oznaczać ta chwila zastanowienia po obejrzeniu filmu. Palant. - klepnęła mnie w ramie i wyszła. Zeszedłem za nią do kuchni, siedziała przy stole. Stanąłem za jej krzesłem i oplotłem ją rękoma.
- Później to dokończymy skarbie. Zjedzmy kolację. - przygryzłem płatek jej ucha i pocałowałem ją w głowę. Zasiadłem naprzeciw niej i ujrzałem uśmiech na jej twarzy. Także się uśmiechnąłem i otworzyłem butelkę z winem.

*Perspektywa Jessicy*
Wczoraj pierwszy raz zobaczyłam nasz dom. Wcześniej nasza mama wszystko uzgodniła i nie miałyśmy nic do powiedzenia. Wiem, że moja mama ma świetny gust. Przecież odziedziczyłyśmy go po niej. Gdy weszłam przez czarne drzwi frontowe oniemiałam z wrażenia. Dom był może mały, ale przytulny i doskonale urządzony. Tak nowocześnie. Szybko pobiegłam do sypialni. Prowadziły do niej kręte schody i pierwsze drzwi po lewej. Miały złotą klamkę i napisane było na nich "JESSICA". Uśmiechnęłam się sama do siebie i otworzyłam je. Moim oczom ukazał się najpiękniejszy pokój jaki kiedykolwiek widziałam. Biały i czarny to połączenie dwóch kolorów przeze mnie ubóstwianych. Wbiegłam na przeciwko, do pokoju Sam. Był on urządzony w jej stylu. Uśmiechnęłam się do niej.
-I jak Ci się podoba? - spytała i pierwszy raz od pięciu minut zamknęła buzie.
-Jest wspaniale!- rozmarzona opadłam na jej miękkie łóżko.
-To ja miałam pierwsza je wypróbować! - pisnęła skacząc na nie tuż obok mnie.
-Auuu... Słoniu, schudnij! - wrzasnęłam i zeszłam na dół. Nie można było powiedzieć o naszej chałupie jak o skromnej chatce. To jest coś naprawdę cudownego. Wielki salon połączony z kuchnią i jadalnią. Powiem szczerze, więcej nam nie potrzeba. Zasiadłam na wielkiej sofie przed telewizorem i skakałam po kanałach. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Zdobyłam się na głośne "JUŻ IDĘ" i podniosłam swój kuferek z wygodnej, skórzanej rogówki. Gdy otworzyłam drzwi ujrzałam skrępowanego Niall'a.
-Cześć Jessi. Chciałem Cię... - miał dokończyć, ale ujrzał wnętrze naszej willi. - Wow. Macie zarąbiste mieszkanie... - zaśmiałam się i zamknęłam za nim drzwi.
-Tak, Niall. Mi Ciebie też jest miło widzieć. - poklepałam go po ramieniu.
-Ehh... Chciałem Cię spytać czy nie dałabyś się zaprosić na jakiś film, dzisiaj? - spytał z nadzieją. Chwilę się zastanowiłam i zaprzestałam krępującej ciszy.
-A może zostaniemy tu? Jestem trochę zmęczona podróżą, ale chętnie obejrzę z tobą jakiś film. - puściłam do niego zalotnie oczko, a ten uśmiechnął się szeroko i mocno mnie przytulił. Poszliśmy do kuchni po Whiskey i jakieś przekąski. Potem przyszedł czas na wybranie właściwego filmu. Zdecydowaliśmy się obejrzeć komedię romantyczną, pod tytułem "Sylwester w Nowym Jorku". Włożyłam płytę z ów filmem do odtwarzacza DVD i usadowiłam się wygodnie, obok Horana. Objął mnie ramieniem, a ja wtuliłam się w jego tors. Chyba rozumieliśmy się bez słów, tak po prostu. Uwielbiam kiedy się wygłupia. Przykładem jest dzisiejszy wybór przekąsek na nasz "seans" filmowy. Po chwili położyłam głowę na jego kolanach. Chwycił moją dłoń i splątał nasze palce. Boże, my już zachowujemy się jak para! Szybko się otrząsnęłam i wstałam na równe nogi.
-Gdzie idziesz? - spytał rozmarzony, nadal trzymając nasze ręce w uścisku.
-Do toalety. - wymusiłam sztuczny uśmiech i czym prędzej pomaszerowałam do łazienki. Stanęłam przed wielkim lustrem, które się tam znajdowało. - Wow. Łazienka też niczego sobie. - powiedziałam sama do siebie. Puściłam strumień lodowatej wody w kranie i zanurzyłam w niej ręce. Następnie przemyłam sobie twarz po czym szybko ją wytarłam mięciutkim ręczniczkiem. Wymusiłam na twarzy uśmiech i dołączyłam do kolegi. No i świetnie... Znów będę się zadręczać kim właściwie dla mnie jest?! To jest chyba miłość od pierwszego wejrzenia. Muszę to skończyć...
Moje rozmyślania przerwał dźwięk dzwonka Niall'a telefonu. Spojrzał na mnie przepraszająco i odebrał. Okazało się, że musi iść popilnować swojego synka, ponieważ jego babcia musi wyjść w ważnej sprawie. Dzięki Bogu!
-Dziękuje Ci Jessi. - uśmiechnął się do mnie i mocno mnie przytulił. Już miałam dać mu buziaka w policzek kiedy odwrócił głowę i nasz usta się zetknęły. Zrobiło mi się strasznie głupio, ale chłopak odwzajemnił pocałunek. To było coś pięknego, chyba najlepszego co spotkało mnie w życiu. Czułam jakby wszystkie wskazówki zegarów się cofały, jakby czas nie miał znaczenia. Czułam, że jesteśmy sami, tylko my.
-Tak... Dziękuje Niall. - wysapałam kiedy się od siebie odkleiliśmy. Obdarował mnie najpiękniejszym uśmiechem na całej kuli ziemskiej, a pode mną ugięły się kolana. Chyba to wyczuł, ponieważ złapał mnie w tali i czule pocałował i wyszedł. Zamknęłam drzwi na klucz.
-Wow. Jessico, pierwszy dzień?! - zaśmiała się Sam. Spojrzałam na nią "spod byka" i ominęłam, szybko biegnąc do swojego pokoju. Wzięłam pidżamę po czym poszłam do łazienki. Wzięłam orzeźwiający prysznic. Umyłam włosy, które potem zaplotłam w długiego warkocza i ułożyłam się w łóżku. Nie spałam calutką noc myśląc o wieczornym incydencie. Koło godziny dziewiątej postanowiłam się zwlec z łóżka i posprzątać po wczorajszym. Gdy na dole wszystko ogarnęłam zadzwonił dzwonek do drzwi. W najskrytszych modlitwach błagałam żeby to nie był on. Bóg mnie wysłuchał! Kurier.
-Może pani podejść ze mną do samochodu, dam paczkę? - był przystojny i miły. Od razu się zgodziłam. Oczywiście zapomniałam, że mam na sobie pidżamę i nie jesteśmy w Californi, ale było ciepło, prawię piętnaście stopni w grudniu to chyba jakieś anomalia w Londynie, prawda? Nie ważne. Chłopak dał mi paczkę i cudnie się do mnie uśmiechnął opowiadając jakiś żart. Zaśmiałam się, choć wcale go nie rozumiałam i pożegnałam gorącym uśmiechem. Zrobiłam w tył zwrot z paczuszką, ale jeszcze obejrzałam się do tyłu. Ujrzałam całą piątkę na balkonie. Gapiących się prosto na mój tyłek. Postanowiłam sie z nimi jeszcze trochę podroczyć i "przypadkowo" upuściłam paczkę. Usłyszałam głośne "JEZU CHRYSTE" i próbowałam powstrzymać chichot. Zgrabnie wypięłam pośladki i sięgnęłam po to co upuściłam.
-Ona jest gorąca ! - krzyknął Lou. Pokręciłam przecząco głową i zniknęłam za czarnym drzwiami domu.
-O cześć.. To dla mnie! - krzyknęła Samantha zbiegając ze schodów. O mały włos, a by się zabiła.
Z pudełka wyjęła jakieś szpilki, nie interesowało mnie to za specjalnie. Ubrała je od razu. Z naszego salonu zrobiła wybieg i chyba przechodziła go z dziesięć razy. Ja w tym czasie przygotowałam nam śniadanie.
-Daj sobie siana! - parsknęłam w końcu. Usiadła obok mnie, przy stole i grzecznie zjadła swoją porcję. Nawet posprzątała. Jakiś przełom nastąpił w jej życiu....

CZYTASZ = KOMENTUJ ;) Mam jedno pytanie... Czy jakbyśmy skończyły tego bloga, czytalibyście kolejne opowiadanie ? Piszcie ! <3 Oliwia i Sylwia xxx

wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział 31

*Perspektywa Emmy*
Bez niej wszystko staje się trudniejsze. Powiedzieliśmy jej mamie, zareagowała dość dziwnie. Powiedziała, że to ona załatwi wszystkie sprawy pogrzebowe, jeśli oczywiście będzie taka możliwość, ponieważ ponoć pociąg był tak zmasakrowany, że z ludzi jadących w nim zostały tylko szczątki. To okropne i ciężkie do pojęcia. Liam bardzo się zmienił, przy byle jakiej okazji płacze, ale nie odchodzi. Nie zamyka się w swoim świecie, jest czuły. Chyba przyzwyczaił się do tych kłótni i wyjazdów Megan. My wszyscy jeszcze nie pojmujemy co tak naprawdę się stało. Wyszłam na balkon, z którego mamy piękny widok na cały Londyn i widzimy także co dzieje się przed domem i na uliczkach, na których jest wybudowany. Ledwo co zapaliłam papierosa, chłopcy dołączyli do mnie. Zayn przyniósł ciepły koc i siadając obok mnie, przykrył nas. Za chwilę pod willę obok przyjechał czarny Lexus. Wszyscy przyglądaliśmy się temu kto z niego wysiądzie. Po chwili zobaczyliśmy dwie brunetki. Na oko osiemnaście lat, jedna trochę wyższa od drugiej.
-Na bank modelki. - powiedziałam pewnie, a chłopcy z otwartymi buziami pokiwali głowami na znak zgody. Tylko Zayn nie ślinił się na ich widok. - Co kotu?- ujęłam jego twarz w dłonie. - Nie chcesz pooglądać sobie super lasek z dobrymi warunkami? - spytałam z wyczuwalną ironią w głosie. Pocałował mnie czule i mocno do siebie przytulił.
-Mam ją w swoich ramionach. Jest dostatecznie piękną i ma wszystko na swoim miejscu. - szepnął mi do ucha, a ja zapewne strzeliłam buraka. Wróciłam wzrokiem do dwóch pięknotek wypakowujących walizki z samochodu. Spojrzałam na chłopaków jak na idiotów i wstałam z miejsca. Wzięłam Liam'a za rękę i wyciągnęłam w stronę tych dziewczyn.
-Co ty wyprawiasz Emmo? - spytał skrępowany.
-Cześć jestem Emma. - wyciągnęłam rękę do niższej brunetki i uśmiechnęłam się lekko.
-A ja Jessica, miło Cię poznać. - na pierwszy rzut oka była bardzo słodka i przyjazna.
-Ja Samantha, szybsza o 6 minut. - zachichotała, a jej siostra dała jej sporego kuksańca w bok na co się zgięła. Również uścisnęłam jej dłoń i żenująco spojrzałam na zawstydzonego Liasia.
-Aha... A to Liam, bardzo chcę wam pomóc nieść walizki. - uśmiechnęłam się sztucznie do niego.
-A t-tak... - podrapał się po głowie i chwycił torbę od dziewczyny. Niechcący dotknął jej wierzchu dłoni. - O b-boże przepraszam! - skompromitował się, ale dziewczyna poklepała go po ramieniu i uśmiechnęła się czule. - Nic się nie stało Li. - musnęła jego policzek, a ten co mało nie posikał się z zachwytu. Gdy już w końcu dały mu klucze, szedł zadowolony.
-Przepraszam Was za niego, po prostu ostatnio dużo dzieje się w jego życiu. - powiedziałam głośno wzdychając.
-Rozumiem go. Mój chłopak ostatnio zginął, jechał pociągiem do Liverpool'u i nie dojechał... - powiedziała podobnie do mnie.
-Jego dziewczyna zginęła tak samo. - powiedziałam zapalając papierosa.
-Naprawdę? - spojrzała na mnie nie dowierzając. Pokiwałam głową na ,,tak" i poczęstowałam dziewczyny papierosami. Wzięły i ślicznie podziękowały. Zaraz usłyszałyśmy głośne chichoty i jęknięcia.
-Przepraszam Was na chwilę. - powiedziałam uśmiechając się miło po czym z miną mordercy skierowałam się w stronę domu. Gdy stanęłam przed furtką, wybiegło na mnie ,,tornado".
-Ems! On mnie bije! - pierwszy wpadł na mnie Niall biorąc na ręce.
-Niall! Pojebało Cię?! - wrzasnęłam. Postawił mnie grzecznie na ziemię. -Zachowywalibyście się. - prychnęłam i poszłam przedstawić ich dziewczyną. Horankowi wpadła w oko Jessica. Było to wyraźnie widać po jego mordce.
*Perspektywa Liam'a* 
Zaniosłem walizkę Samanty i Jessici do ich mieszkania. Będą mieszkać obok nas ! Już ze mną flirtuje, muszę się ogarnąć. Przecież niedawno straciłem dziewczynę, tak nie może być. Postawiłem bagaże w przedpokoju, przy wejściu do salonu. Ich domek był mniejszy niż nasz, lecz całkiem przytulny, urządzony w nowoczesnym stylu oczywiście. Prędko wyszedłem z mieszkania i zamknąłem je na klucz. W salonie, u nas w domu, siedzieli wszyscy, łącznie z nowo poznanymi koleżankami. Nieśmiało wszedłem do pomieszczenia i usiadłem na wolnym fotelu. Chłopcy z oczami wlepionymi w Jessicę, która opowiadała skąd przyjechały, słuchali jej opowieści. Jakoś nie byłem zainteresowany. Bawiłem się dłońmi, a przed oczami pojawił mi się obraz mojej Megan, kiedy powiedziała mi, że wyjeżdża. Moje oczy natychmiast wypełniły się łzami.
- Liam, wszystko dobrze ? - usłyszałem troskliwy głos Samanty.
- Wszystko jest w jak najlepszym porządku. - jęknąłem i ruszyłem w kierunku swojego pokoju. Słyszałem jeszcze krzyki Emmy i Niall'a, lecz nie zważyłem na nie. Popędziłem do pokoju i od razu zacząłem płakać. Jak to możliwe, że osoba, która była dla mnie jedną z najważniejszych w życiu mnie zostawiła ? Obiecała mi, że wróci, obiecała. Przecież obietnic się dotrzymuje, a ona tego nie zrobiła. Ale to nie jej wina. Dlaczego pozwoliłem jej odejść ? Mogła być tu teraz z nami, chłopcy na pewno by jej wybaczyli, ona też jest człowiekiem, każdy popełnia błędy. Teraz już jest za późno, już nic nie mogę zrobić. Położyłem się na łóżku i skierowałem swój wzrok na tapetę na moim telefonie. Megan i Philip. Mimo, że nie byłem jego ojcem, kochałem go jak własne dziecko. Ale przecież mogę go odwiedzić kiedy tylko będę chciał, a Megan .. Megan już nie. Drzwi do pokoju otworzyły się. Nie wiem kto w nich stanął.
- Liam, przepraszam cię. Wiem co czujesz, uwierz mi. - czyli to Samantha.
- Nie, nic nie wiesz ! Nie wiesz jak to jest, kiedy zostawia cię najważniejsza osoba w życiu ! Nie masz pojęcia. - mówiłem zrezygnowany.
- Mylisz się. Jestem w tej samej sytuacji. Mój chłopak zginął w wypadku, tym samym co twoja dziewczyna. - powiedziała Sam i usiadła obok mnie na łóżku. Zbliżyła się do mnie i dotknęła wnętrzem swojej dłoni mojego policzka. - Tak będzie lepiej Li. Dla ciebie i dla mnie. - przysunęła się do mojej twarzy i chyba chciała mnie pocałować, leczo odsunąłem się.
- Przepraszam. Jestem zajęty. - powiedziałem i wstałem z łóżka.
- Przecież Megan już nie ma i nie będzie. - odparła.
- Będzie, zawsze będzie ! Tutaj. - dotknąłem ręką swojej piersi z lewej strony. - Zawsze będzie. - szepnąłem i wyszedłem z domu. Skierowałem się do mieszkania mamy Megan. Chciałbym zobaczyć się teraz z Philip'kiem. Zapukałem ostrożnie do drzwi, a w nich pojawił się brat Meg.
- Ym .. Cześć. Jestem Liam. - wyciągnąłem dłoń w stronę Chris'a. - Chciałbym .. czy mógłbym zobaczyć się z Philip'kiem ? - zapytałem cicho.
- Cześć, Chris. Jasne, zapraszam. - odparł bez emocji. Wszedłem na górę, do pokoju, który wskazał mi Chris. Mały leżał w łóżeczku. Wyciągnąłem go z kojca i usiadłem na krześle. Spojrzałem w jego oczy, które były koloru oczu Niall'a. Przytuliłem malucha z całej siły. Wtedy poczułem zapach Megan. Moje oczy znów zaszły się łzami. Ucałowałem główkę Philip'ka i odłożyłem go do łóżeczka. Pożegnałem się z domownikami i wróciłem do siebie. Wszyscy siedzieli na swoich miejscach. Zauważyłem, że w domu znowu nie ma Harry'ego. Usiadłem na kanapie obok Niall'a i Lou. Blondynek objął mnie ramieniem i przytulił. Wtuliłem się w jego ramiona i zamknąłem oczy, próbując jeszcze raz ogarnąć całą sytuację.

*Perspektywa Alexandry*
Od paru tygodni, potajemnie, spotykam się z Harry'm. To naprawdę wspaniały i wartościowy chłopak. Jest inni niż wszyscy. Zawsze mnie pocieszy, a czasami zasmuci się wraz ze mną. Jest romantyczny, robi wszystko by mnie uszczęśliwić. Chyba moge powiedzieć, że Go kocham, ale nie tak jak wszystkich, moich uprzednich chłopaków. Wtedy byłam inna, nawet nie potrafię sobie tego przypomnieć, nie chce. Rozmyślanie te przerwał mi dzwonek do drzwi..
-Kto to może być? - pomyślałam i odstawiłem kubek z ciepłym napojem na stolik. Włożyłam puchate, różowe kapcie i poszłam otworzyć. W moich drzwiach stanął Harry. Od razu czule wpił się w moje usta. Szybko wpuściłam go do środka i spojrzałam na niego przenikliwie.
-Nie widzisz jak ja wyglądam! - trochę zezłościłam się pokazując mu swoją jasnoróżową pidżamkę w różnego rodzaju słodkości.
-Wyglądasz... - chwilę się zastanowił i oblizał usta. Chciał już coś powiedzieć, ale mu przerwałam.
-Nie chce wiedzieć co świńskiego wymyśliłeś. - przewróciłam oczami, a ten się zaśmiał i wręczył mi pudełko czekoladek. - Będę gruba, ups o nie! Już jestem! - burknęłam niezbyt zadowolona.
-Przestań! -wrzasnął, aż odskoczyłam. Spojrzałam na niego trochę przestraszona. Podbiegłam do niego i mocno się w niego wtuliłam. Był wściekły. -Dla mnie byłabyś piękna nawet najgorszych ciuchach jakie kiedykolwiek ktoś uszył. Jesteś dla mnie idealna, rozumiesz? - ujął moją twarz w dłonie i spojrzał głęboko w moje wnętrze. Moje oczy się zaszkliły. Spuściłam głowę i ponownie się w niego wtuliłam.
-Przepraszam Harreh, nie chciałam. - jęknęłam przez łzy.
-Mins, nie płacz. - otarł moje łzy i biorąc mnie na ręce zaniósł do salonu. -Mam do Ciebie bardzo ważne pytanie... - spojrzał mi w oczy sadzając na kolanach.
-Jestem gotowa. - zasalutowałam co wywołało u niego stłumiony chichot.
-Jesteś gotowa by zostać tylko moja? Gotowa na różnego rodzaju komentarze? - spytał bardzo odważnie. Po chwili ciszy odkaszlnęłam.
-Tak Harry. - byłam tego pewna. Uśmiechnął się słodko po czym pocałował mnie namiętnie. Wepchnęłam swój język do jego ust, odwzajemnił ruch.
-Kocham Cię Mini. - szepnął prosto w moje usta.
-Ja Ciebie też kocham. - znów się pocałowaliśmy. Całowaliśmy się bardzo namiętnie jeszcze przez jakieś piętnaście minut.
-Ubieraj się, zabieram Cię gdzieś. - dał mi klapsa w pupę. Spojrzałam na niego marszcząc brwi. Związałam ręce wokół jego szyi.
-Chyba nie jestem jeszcze na to gotowa Harry... - wbiłam wzrok w podłogę.
-Nie jesteś gotowa na to by pójść do kina? - spytał zdziwiony. Zachichotałam i szybko pobiegłam na górę by się ogarnąć. Rozczesałam włosy. Przypudrowałam nosek, oczy podkreśliłam ciemną kredką, a usta pomalowałam różowym błyszczykiem. Ubrałam różową spódniczkę, ciemny podkoszulek, który włożyłam do środka spódniczki i marynarkę. (klik) Poprawiłam jeszcze włosy i włożyłam buty po czym zeszłam na dół.
-Harry!
-Już... WOW - westchnął przygryzając dolną wargę. Dźgnęłam go palcem w brzuch po czym wyszliśmy. Objął mnie w pasie kładąc dłoń na moim pośladku. Przymrużyłam oczy i spojrzałam na niego. Pocałował mnie tylko czule.
-Kochanie?
-Tak? - spojrzał na mnie uśmiechając się słodko.
-Masz mój błyszczyk na ustach. -zaśmiałam się i starłam go opuszkami palców.
-To bardzo dobrze. - przyciągnął mnie do siebie i znowu pocałował.


Jessica i Samantha Segeth (18 lat)
Kolor oczu, cery i włosów:
brązowe, ciemna karnacja, brunetki
Wzrost i waga: Sam - 175 cm 48 kg, Jessica - 170 cm 40 kg
Miejsce i data urodzenia: California, USA, 30 czerwca 1994r.
Wyróżniają się: są bliźniaczkami, jednak bardzo się od siebie różnią. Mają wytatuowane swoje imiona na nadgarstkach.
Samantha urodziła się 6 minut wcześniej od swojej siostry. Obie jednak mają swoje zajęcie w branży modelingu. Ich rodzicielka była modelką, a ojciec jest projektantem mody. Mają jeszcze starszego brata i dwie siostry. Sam jest sprytna, wesoła i lubi zabawę. Jess natomiast jest szarą myszką, lecz pełną energii i dobrego samopoczucia każdego dnia. Są ze sobą bardzo zżyte i kochają się. Przeniosły się do Londynu, ponieważ dostały propozycje od tamtejszej agencji. Lubią imprezować. W Californi robiły to często, lecz w Wielkiej Brytanii muszą zacisnąć pasa ze względu na nową pracę i szkołę. Zamieszkały na przeciwko domu chłopców. Będą chodziły na tę samą uczelnie co oni. ( Smantha z lewej, Jessica z prawej)


Dużo się działo, nie powiem, że nie. Co dalej z Sam i Jessi? Spustoszą życie chłopców, a może wyleczą ich złamane serca? Dowiecie się wkrótce skarby ! : * CZYTASZ=SKOMENTUJ Sylwia i Oliwia xx

niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział 30

*Perspektywa Emmy*
Wszyscy siedzieli jak zaczarowani. Nie wiedziałam co mam robić. Przesadziłam, to moja wina. Starłam strużki czarnych łez spływających po moich policzkach i szybkim choć trochę chwiejnym, krokiem wyszłam przed dom, ale jej już nie było. Usiadłam na schodach chowając twarz w dłoniach i zaczęłam płakać rzewnymi łzami. Ręce bardzo mi się trzęsły, ale nie przeszkadzało mi to w wyjęciu z kieszeni paczki papierosów i w zapaleniu jednego z nich. Zaciągałam się nikotynowym dymem mocno zaciskając powieki. Zza moich pleców można było usłyszeć szloch. Odwróciłam się i zobaczyłam zapłakanego Irlandczyka.
-Ona wróci, spokojnie Ems. - wyjąkał siadając obok mnie i przytulając się do mnie.
-Nie Niall, to moja wina. - szepnęłam powstrzymując cieknące łzy. Pokiwał przecząco głową.
-To jej decyzja, tyle że Liam jest teraz w nie najlepszym stanie. - jęknął kładąc się wygodnie na moich kolanach. Patrzeliśmy tak w gwiazdy dobre półgodziny. Nie odzywaliśmy się, po prostu spędzaliśmy ze sobą czas. Bardzo lubię Niall'a, czasami przypomina mi Megi. Może w jakiś sposób mi ją zastąpi? Nie, jej się nie da zastąpić. To wszystko przeze mnie. Może to ja powinnam zniknąć z ich życia?
-Chodźcie, jest kolacja, a poza tym wyziębicie się. - ostrzegł nas Harry. Niechętnie podnieśliśmy się z zimnej posadzki i skierowaliśmy do domu. Przy stole panowała grobowa cisza.
-Ja chyba wrócę do swojego domu. - rzekłam przerywając słyszalny szum wiatru. Chłopcy puścili sztućce z rąk.
-Weź sobie jaj nie rób. - palnął Lou.
-Emmo, nie możesz. - rzekł smutno Liam.
-Jestem wam tu potrzebna? - spytałam jakby z niechęcią.
-Bardzo! -odrzekli chórem. Uśmiechnęłam się nikle i podziękowałam za posiłek odchodząc od stołu. Właściwie tylko rozciapałam jedzenie, nic więcej. Udałam się do łazienki w celu napuszczenia sobie do wanny gorącej wody. Po niecałej godzinie wyszłam z pomieszczenia w kusej piżamce. Malik uśmiechał się do mnie znacząco i mocno przywarł do mnie swoim ciałem.
-Mieliśmy jechać do Bradford. - szepnął do mojego ucha.
-Przepraszam Zayn. - odpowiedziałam trochę zawstydzona.
-Chcesz jechać jutro? - spytał wesoły.
-Może nie zostawiajmy ich samych na święta, dobrze? Na ferie zimowe pojedziemy. Zgoda? - pokiwał głową na ,,tak" i przytulił się do mnie. Po chwili, zmęczeni, zasnęliśmy.
Obudziłam się strasznie obolała i jakby czymś przygnieciona. Szybko otworzyłam oczy i ujrzałam Liam'a przytulonego do mnie. Wyglądał tak słodko, że nawet nie byłam zła. Zayn'a nie było w łóżku.
-Zazdrośnik- pomyślałam i ostrożnie wyszłam z łóżka żeby nie obudzić naszego gościa. Z gracją zbiegłam po schodach prosto do kuchni. Malik siedział tam popijając kawę i paląc papierosa. Spojrzałam na niego unosząc brwi. Szybko zgasił peta i zamknął okno. Uśmiechnęłam się do niego i zaparzyłam sobie kawę. Objął mnie w tali i wtulił się w moje plecy.
-Zmęczony? - zapytałam.
-Na tobie Liam leżał, a mnie spychał z łóżka. - rzekł zbulwersowany. Zachichotałam melodyjnie i pocałowałam Mulata prosto w usta. Uśmiechnął się lekko i poszedł na górę się ubrać. Kiedy wrócił ja też poszłam się ogarnąć. W naszej sypialni już nie było Liam'a więc swobodnie paradowałam tam w samej bieliźnie. Nagle wstąpił, chyba czegoś zapomniał.
-Boże Emmo! Przepraszam, ja... Ja... Wejdę za chwilę. - krzyknął szybko zakrywając oczy i szybko wychodząc. Zaśmiałam się i okryłam swoje ciało mięciutkim ręczniczkiem.
-Liaś? - wychyliłam głowę zza drzwi. Chłopak stał obok i nadal zakrywał oczy.
-Hymmm? - odkrył jedno patrząc na mnie. Był bardzo zestresowany i zawstydzony.
-Czegoś zapomniałeś?- pociągnęłam go za koszulkę.
-Bluzy. - uśmiechnął się niepewnie i zabrał ubranie. Przytuliłam go mocno do siebie i wyszedł. Wbiegłam pod prysznic i umyłam włosy, które zaraz po tym wysuszyłam i wyprostowałam. Ubrałam się w to. Umalowałam eyelinerem i bezbarwnym błyszczykiem oraz nałożyłam cieniutką warstwę fluidu. W salonie siedzieli już wszyscy.
-Może pójdziemy do kina? - spytałam opierając się o framugę drzwi.
-MOVIE 43! - krzyknął Lou i Hazz jednocześnie. Uśmiechnęłam się do nich uroczo, a oni zaczerwienili swoje policzki.
-Awww. Larry. - szepnął słodko Niall i przytulił się do obu chłopaków, którzy wcale nie protestowali.
-Jak dla mnie może być. - rzekłam wkładając czarną, skórzaną kurtkę. Reszta poszła w moje ślady i już po 15 minutach staliśmy w krótkiej kolejce po bilety.
-Ale potem pójdziemy na pizzę, dobrze Ems? - Niall się do mnie przyczepił i słodko uśmiechnął. Zaśmiałam się melodyjnie, ponieważ mój chłopak miał minę mordercy, a Irlandczykowi to nie sprawiało kłopotu.
-Dobrze kochanie. - te słowa skierowałam do blondaska. Gdy zakupiliśmy bilety Niall pobiegł kupić popcorn i colę. W sali kinowej obrzeżał się wszystkim czym się dało. Zayn wziął mnie na kolana i co chwilę całował moją szyję.
-Przestań. - szepnęłam gdy zrobił to już chyba po raz setny.
-Wyjdziemy do łazienki? - spytał przygryzając płatek mojego ucha. Podniecił mnie swoimi zalotami, więc czym prędzej weszliśmy do łazienki. Od razu zabrał się za moją przyjaciółkę. Jeszcze nigdy, nikt nie dogodził mi tak wspaniale. Kończąc, zmysłowo oblizał wargi i chciał wyjść, ale ja pociągnęłam go za nadgarstek. Skierował ku mnie pytające spojrzenie.
-Muszę Ci się odwdzięczyć. - rzekłam kucając przed nim. Rozpięłam jego rozporek i zsunęłam spodnie wraz z bokserkami do kostek. Wzięłam w dłonie już lekko twardego penisa mojego chłopaka i jeździłam po nim językiem. W końcu włożyłam go do ust tak daleko, że ciężko było się nie zadławić. Zayn jęczał głośno, ledwo co stał na nogach. Po niecałych pięciu minutach spuścił mi się do buzi. Wszystko grzecznie połknęłam i wstałam z kolan. Miał oczy jak monety o najwyższym nominale, a wargi rozchylone. Przymknęłam je wpychając język do jego jamy ustnej. Oddał mi pocałunek, pogłębiając go. Zapiął spodnie i wyszliśmy z łazienki, wcześniej myjąc ręce. Splątał nasze palce i uśmiechnął się do mnie promiennie.
-Ems, nie wiem jak ty to zrobiłaś. - wysapał jeszcze zmęczony naszymi pieszczotami. Uśmiechnęłam się do niego nikle i wyszukałam wzrokiem chłopców w tłumie. Dawali fankom autografy i robili sobie z nimi zdjęcia.
-Idź. - powiedziałam do Zayna i puściłam jego rękę. Stanęłam blisko ściany by poczekać na chłopców. Zerknęłam na ekran białego iPhona. Żadnego połączenia, żadnej wiadomości od Megan. Nic.

*Perspektywa Megan*
Mój plan uległ zmianie. Postanowiłam odwiedzić wujka Sam'a w Liverpool'u. Słyszałam, że ostatnio u niego nie za dobrze, więc pomyślałam, że może mogłabym mu jakoś pomóc. Stojąc na dworcu napisałam do Liam'a krótką wiadomość.
Cześć kochanie. Piszę do ciebie już chyba ostatnią wiadomość. Wyjeżdżam do wujka, do Liverpool'u. Gdybyście chcieli zobaczyć się z Philip'kiem, jest u mojej mamy. Pozdrów wszystkich. Kocham cię, twoja Megan. 
Nacisnęłam "wyślij" i schowałam telefon do kieszeni. Poinformowano mnie o tym, iż mój pociąg przyjechał właśnie na peron. Wykupiłam bilet i od razu usadowiłam się wygodnie na miejscu już w pociągu. Kilka minut po odjeździe pociągu dostałam wiadomość od Sam'a.
Megan, jestem właśnie w Warrington. Z tego co wiem, twój pociąg tędy przejeżdża. Gdybyś mogła wysiąść tutaj na stacji, od razu bym cię zabrał. Szybciej byli byśmy w domu. Czekam na dworcu w Warrington ! Pozdrawiam, Sam. 
Uśmiechnęłam się do ekraniku i odpisałam wujkowi na wiadomość. Wyciągnęłam z torebki gazetę, którą ostatnimi czasy "podarowała" mi Emma. Przeczytałam ją całą, od początku do końca. Żałowałam strasznie tego co się stało, ale naważyłam piwa, więc teraz sama muszę je wypić. Czym prędzej schowałam gazetę do torby i starłam łzy spływające po moich rumianych policzkach. Spoglądałam w szybę, aż w pewnym momencie usnęłam. Kiedy wstałam, pociąg zatrzymał się w Brimingham. Postanowiłam, że nie będę już spać, więc zabrałam się za słuchanie muzyki. Po 4 godzinach jazdy wysiadłam na stacji w Warrington. Czekał tam na mnie już wujek. Przywitałam się z nim, po czym obydwoje ruszyliśmy do jego auta.

*Perspektywa Niall'a*
Dobrze, że wiem chociaż gdzie teraz jest Megan. Jeśli zatęsknię, a to pewnie stanie się niedługo, mogę pójść do Philipk'a. Często będę zabierał go na spacer by odciążyć jego babcie. To miła, starsza kobieta. Ma już dość problemów na głowię i dlatego chce jej to ułatwić. Po wczorajszej pizzy, dzisiaj nadal jestem głodny. Przygotowałem sobie jajecznicę na boczku i górę kolorowych kanapek. Wziąłem naczynia z przysmakami i skierowałem się do salonu. Rozsiadłem się wygodnie na fotelu, na przeciwko telewizora i za pomocą pilota włączyłem go. Skacząc po kanałach natknąłem się na wiadomości. Postanowiłem je obejrzeć, ponieważ często mówią o naszym zespole, a ja śmieje się z plotek na nasz temat. Tym razem po tym co zobaczyłem byłem bliski lamentu.
-Liam! - krzyknąłem histerycznie.
-Słucham? - mój przyjaciel zszedł po schodach.
-Jakim pociągiem Megan jechała? - mój głos powoli się łamał.
-Do Liverpool'u, a co? - zacząłem płakać. Liam spojrzał na ekran plazmy i skulił się na ziemi. Zaraz po tym przyszła reszta. Usłyszałem tylko krzyk Emmy.
-Nie! To nie prawda! - bardzo cierpiała, zresztą jak my wszyscy. - Ona nie mogła zginąć! - wypłakiwała się w ramię Zayn'a. Podszedłem do niej, a ona od razu się we mnie wtuliła. Głaskałem jej plecy cały czas pochlipując.
-Ems. To nic nie da... - ledwo wydusiłem z siebie te kilka sylab.
-To wszystko moja wina... - wysapała zapłakana.
-Nie mów tak! - pierwszy raz wrzasnął Payne i wbiegł na górę, do swojej sypialni. Spojrzałem porozumiewawczo na Em i pobiegłem za nim. Siedział skulony na łóżku swojej dziewczyny. Uśmiechnąłem się do niego skromnie i poklepałem po ramieniu. Złapał moją dłoń i przytulił się do niej.
-Liaś. - szepnąłem bliski załamania. - Nie płacz kotku. - przytulił się do mnie tym samym mocząc mi koszulę swoimi łzami. Przytuliłem go do siebie. Po chwili weszła Emma sztucznie się uśmiechając. Otworzyliśmy ramiona, a zgrabna dziewczyna usiadła między nami. Oparła główkę o tors Payne'a cicho pochlipując.
-Damy radę, prawda? - szepnęła niepewnie.
-Pomożesz mi Ems, dobrze? - mój przyjaciel mówił to tak słodko, że znów chciało mi się płakać. Brunetka mocno go przytuliła. Zaczęli kołysać się w swoim rytmie ciągle płacząc. Po cichu zszedłem na dół, do salonu. Chłopcy siedzieli tam bardzo smutni. Odechciało mi się jedzenia, naprawdę. Nie mogę uwierzyć w to, że akurat pociąg, którym jechała Megi musiał się wykoleić. Najgorsze było to, że nikt nie przeżył.




To takie trochę zaskoczenie macie :) CZYTASZ = KOMENTUJ Sylwia i Oliwia xx

piątek, 15 lutego 2013

Rozdział 29

*Perspektywa Megan*
Odkąd pogodziłam się z Liam'em wszystko się pogorszyło. Emma i reszta prawie się do mnie nie odzywają, Niall powiedział, że nie jest zły, ale widzę, że to mu nie pasuje. Wszystko się wali i tyle. Nie jestem już potrzebna nikomu do życia. Każdy dookoła widzi tylko Philip'ka, a ja po woli zaczynam mieć tego dość. Chyba porządnie zacznę zastanawiać się nad powrotem do domu. To strasznie męczące, kiedy nie masz się do kogo odezwać, szczególnie wtedy, gdy potrzebujesz się komuś wygadać.Ułożyłam się na łóżku myśląc coraz intensywniej, aż w końcu usnęłam.
Obudził mnie płacz Philip'a. Wstałam z łóżka i podeszłam do chłopca. Zaraz obok mnie znalazł się Liam. Uśmiechnęłam się do niego czule i zaczęłam kołysać synka, który po chwili zasnął. Odłożyłam go do kojca i przylgnęłam do Liasia.
- Ja mam już dosyć, nie wytrzymam tak dłużej. - powiedziałam.
- Co się stało skarbie ? Źle się czujesz ? - pytał.
- Nie, ze mną jest wszystko ok, albo i nie. Czuję się nie potrzebna, rozumiesz ? Wszyscy mają mnie za wyrzutka, a cieszą się tylko dlatego, że jest tu Philip. Kiedy byłyśmy wczoraj z Emmą na spacerze podeszły do nas fanki. Pytały czyją jestem dziewczyną i z kim mam dziecko. Powiedziałam im, że dziecko mam z Niall'em i, że to z nim jestem, ale to tylko, żeby było lepiej. Bo jak by to wyglądało, że mam z nim dziecko, a jestem z tobą w związku. Teraz wszyscy mają do mnie o to pretensję. - zaczęłam płakać, jakoś musiałam sobie ulżyć.
- Shh .. wszystko będzie dobrze kochanie. Zrobiłaś jak uważałaś za słuszne. Gdyby były jakieś nieporozumienia, wszystko wyjaśnię. Obiecuję ci to. - pocałował moje usta mokre od płaczu. Leciutko podniosłam kąciki ust i wyszłam z pokoju. Udałam się do kuchni w celu zrobienia mleka dla małego. Właśnie wyciągałam z szafki mleko w proszku, kiedy do kuchni jak burza wpadła Emma. Zaraz za nią pojawił się Harry, Zayn i Niall. Popatrzyłam na nich pytającym wzrokiem, a Ems rzuciła w moją stronę jakąś gazetę. Burknęłam pod nosem i podniosłam ją. To co zobaczyłam na pierwszej stronie, lekko mnie zatkało.
'Dziewczyna Niall'a Horana zdradza go z Liam'em Payne'em ! 
Trzy fanki spotkały wczoraj Emmę Carther i Megan Fitch na spacerze w parku. Wiedziały, że Emma jest w związku z Zayn'em Malikiem, lecz nie były pewne co do panny Fitch. Nie pomyliły się. Rzekoma dziewczyna Niall'a Horana ma z nim dziecko, lecz tak na prawdę nie jest z nim w związku. Jaka jest prawda ? Czyżby Megan Fitch zdradziła Niall'a ? A może po prostu młody gwiazdor zrobił jej dziecko, po czym zostawił ją, a ona znalazła pocieszenie u Liam'a ? Jeszcze nic nie jest pewne !' 
Dalej już nie byłam w stanie nic przeczytać. Gorzkie łzy spływały po mojej twarzy.
- Zadowolona jesteś z siebie ? Nie dość, że ty będziesz miała kłopoty, to na dodatek chłopcy ! A to oni są tu najważniejsi ! - krzyknęła Emma. Zauważyłam, że Niall trzymał ją  za ramię, lecz tylko tyle zdążył wyłapać mój wzrok. Wyminęłam wszystkich szlochając, narzuciłam bluzę i wybiegłam z domu niczym strzała. Wystukałam szybko wiadomość do Liam'a, żeby się nie martwił i jeśli chce wiedzieć co się stało, niech zapyta swoich przyjaciół. Szlajając się ulicami Londynu przypomniałam sobie, że dziś nie wzięłam tabletek ani zastrzyku. W tej chwili miałam to głęboko. Chciałam coś ze sobą zrobić i wykorzystać to, że nie przyjęłam dziś leków. Zaczęłam biec w stronę wielkiego lasu ile tylko miałam sił w nogach. Zaczęło kręcić mi się w głowie, ale nie zważyłam na to. Po woli zamazywał mi się obraz przed oczami, zatrzymałam się, lecz od razu po tym upadłam.

*Perspektywa Emmy*
Chyba trochę źle ją potraktowałam. Ale należy jej się. Myśli tylko o sobie, a teraz ważne jest dziecko. Musi przyzwyczaić się, że jeśli jest w związku z 1/5 najsławniejszego Boysbandu tej dekady nie może pozwalać sobie na jakieś szczenięce wybryki. Wzięłam kurtkę i wraz z Zayn'em poszłam jej poszukać. Od razu pobiegliśmy do lasu. Znaleźliśmy ją gdzieś pośród gęstych zarośli. Poprosiłam Zayn'a by wziął ją na ręce, a ja zrobiłam jej zastrzyk. Dopiero w domu odzyskała przytomność. Robiło mi sie niedobrze kiedy na nią patrzałam. Bardzo się zmieniła, na gorsze. Skrzywiłam wyraz twarzy z obrzydzenia i wyszłam do Philip'a. Smacznie spał, więc mogłam spokojnie iść pod prysznic. Gdy już wyszłam Malik leżał pod kołdrą. Ułożyłam się obok niego, a on mnie przytulił.
-Jutro idę zrobić kolczyk w języku. - powiedział spokojnie, a ja na tę wieść podskoczyłam.
-Mogę z tobą? - jęczałam mu nad uchem by pozwolił.
-Dobrze... - powiedział spokojnie.
-Jest! - syknęłam triumfalnie, a on zaczął się śmiać. -Zayn...?- kręciłam kółeczka na jego torsie.
-Tak? - spytał troskliwie.
-Wyjedźmy gdzieś.
-Chcesz? - ponownie zapytał bardzo zadowolony.
-Jestem tym zmęczona. Chcę odpocząć od Megan, przykro mi to stwierdzić, ale...- wzięłam głęboki oddech- Czuje do niej niechęć. - syknęłam, a łzy spłynęły po moim policzku.
-Pojedziemy do Bradford dobrze? Zbliżają się święta, poznasz moją rodzinę. - powiedział zachęcająco ocierając moje wilgotne policzki. Uśmiechnęłam się i pokiwałam potwierdzająco głową. Chętnie poznam jego siostry, rodziców i resztę rodzinki Malików.
Następnego dnia zadecydowaliśmy, że pojedziemy za dwa dni, ponieważ już za niecały tydzień zbliżają się święta. Obiecaliśmy Lou, że wrócimy na jego huczną imprezę urodzinową. Spakowałam siebie i Zayn'a w cztery godziny. Najprawdopodobniej najgorsze w moim życiu, jak na razie. Zmęczona wyłożyłam się na kanapie w salonie.
-Co ty taka zmęczona? - spytał Harry.
-Pakowała Malika. - burknęłam, a wszyscy zaczęli się śmiać.
-Emma jadę! - krzyknął Zayn ubierając kurtkę. Szybko wstałam i poszłam w jego ślady. Złapałam jego dłoń i uśmiechnęłam się nikle.
-Gdzie idziemy? - spytałam zamykając drzwi.
-Do centrum. - odpowiedział.
-Możemy samochodem? - spytałam błagając.
-Czemu?
-Bo jestem zmęczona. - parsknął śmiechem i wsiedliśmy do samochodu. Po niecałych pięciu minutach podjechałam pod wskazany adres.
-I warto było? - powiedział mój chłopak nonszalancko  zamykając drzwi. Studio piercingu, no tak. Pobiegłam za nim do środka. Z każdym z osobna przybił piątkę, a ja tylko miło się uśmiechałam. Na jednym z krzeseł w poczekalni zobaczyłam tą słodką blondynkę, Susie. Westchnęłam głośno, a Zayn to zauważył. Powiódł za moim wzrokiem. Zaśmiał się głośno i złapał moją rękę.
-O Zayn! Robisz kolejny tatuaż. - podeszła do niego i chyba chciała go przytulić, ale odsunął się od niej i zmroził ją spojrzeniem.
-To nie twoja sprawa, Susan. - powiedział groźnie i weszliśmy do pomieszczenia. Usiadł na skórzanym fotelu gdzie obok znajdowały się różne maszynki. Chwilę potem wszedł mężczyzna średniego wzrostu, o ciemnych oczach, miał bardzo dużo tatuaży. Uśmiechnęłam się do niego tak jak on do mnie. Usiadł obok Malika na taborecie, ja siedziałam po drugiej stronie trzymając Mulata za rękę. Po piętnastu minutach wychodził już z bananem na twarzy.
-Jak wyjeżdżamy jutro, to może teraz kupimy prezent dla Tommo? - zapytałam.
-Dobry pomysł. - soczysty buziak. Podjechaliśmy pod Galerię Handlową. Weszliśmy do pierwszego lepszego sklepu i już miałam upatrzony sweterek w paski, Zayn'owi też się spodobał dlatego zakupiliśmy go. Do tego dokupiliśmy jeszcze wspaniałe perfumy i maskotkę w kształcie marchewki.
-Spodoba mu się. - zapewnił mnie Malik przytulając od tyłu gdy wysiedliśmy z samochodu. Uśmiechnęłam się do niego czule i weszliśmy do domu. Było dziwnie cicho. Czyżby wszyscy siedzieli w swoich pokojach?
-Dziwne.. - tym razem złapał mnie za rękę i zapalił światło. Chłopcy siedzieli po ciemku w salonie. Mieli grobowe miny. Usiadłam obok Hazzy.
-Co się stało? - spytałam troskliwie.
-Zniszczyła wszystko... - Niall rzucił gazetą. Spojrzałam na Zayn'a ze łzami w oczach. Chwyciłam ją w ręce i zaczęłam szybko przeglądać strony w celu odnalezienia artykułu o chłopcach. Zobaczyłam. Rzuciłam zbiorem plotek na podłogę i wbiegłam na górę. Wpadłam do pokoju Philip'a. Siedziała tam z Liam'em jakby nigdy nic, tak po prostu. Śmiali się, bawili z malcem.
-Co ty kurwa sobie wyobrażasz? - krzyknęłam bardzo zdenerwowana. Dopiero wtedy mnie zauważyli.
-Coś się stało? - spytała wesoło. Parsknęłam i podeszłam bliżej.
-Coś? To, że chłopcy mają zniszczoną reputację i zerwany kontrakt. Rzeczywiście coś! - kolejny raz. Zrobiła te swoje zdziwione oczka i już chciał coś powiedzieć, ale jej przeszkodziłam. - Daruj sobie. Nie wiem co teraz będziesz musiała zrobić by ich przeprosić. - mój ton zmienił się. Weszłam do pokoju obok, czyli  naszej sypialni. Mój chłopak płakał. Najnormalniej w świecie. Usiadłam obok niego i mocno przytuliłam.
-Shhh... Kotku. - jęknęłam cicho gdy on zanosił się słonymi łzami. Głaskałam go po plecach co zawsze go uspokaja. -Choć, pójdziemy spać, a jutro wszystko wyjaśnimy, dobrze? - chwyciłam jego ciepłe dłonie i spojrzałam w zaczerwienione oczka. Pokiwał niechętnie głową i wpił się w moje usta, zupełnie niespodziewanie. Odwzajemniłam pocałunek pogłębiając go. Uśmiechnął się lekko i zaniósł mnie do łazienki. Subtelnie zdjął ze mnie każdą część garderoby, oczywiście nie pozostałam mu dłużna. To był najlepszy seks w moim życiu. Muszę przyznać, że kiedy Zayn jest smutny idzie mu to doskonale. Zasnęliśmy dość szybko, ponieważ oboje byliśmy bardzo zmęczeni.
-Wstawaj Emmo. - ta pobudka nie należała do najwspanialszych. Wiedząc, że ma zły humor szybko podniosłam się spod pierzynki i wzięłam wcześniej przygotowane ubrania. Weszłam do łazienki i pierwsze co zrobiłam to umalowałam się. Następnie ubrałam się i ustąpiłam mu łazienkę. Uśmiechnął się do mnie czule i pocałował. Nie wiedziałam o co mu chodzi.

*Perspektywa Megan*
Obudziłam się obok mojego ukochanego. W szybkim tempie ruszyłam do łazienki, by spojrzeć w lustro. Moje oczy były podpuchnięte od płaczu, włosy rozczochrane, a ubrania pomięte. Jednym słowem wyglądałam jak nieszczęście, którym w sumie byłam. W nocy dużo myślałam o tej sytuacji i stwierdziłam, że przysparzam chłopcom wiele problemów. Oni chcą żyć normalnie, a ja im to utrudniam. Postanowiłam wyjechać i zrobię to dziś, lecz przedtem chcę powiedzieć chłopcom i Emmie kilka słów podziękowania i przeprosin. Nie będę im więcej przeszkadzać w życiu, chcą przecież dążyć do spełnienia marzeń, a zawsze znajdzie się taka osoba, która nam w tym przeszkodzi. W tym przypadku jestem to ja. Musiałam najpierw doprowadzić się do ładu. Ubrałam się, uczesałam, lecz nie robiłam makijażu. Ogarnęłam się jak najszybciej, by móc się spakować oraz Philip'ka. Poszłam do jego pokoju i zabrałam do kuchni w celu zrobienia śniadania. Przygrzałam synkowi mleko w butelce, a sobie zrobiłam kanapkę. Nakarmiłam małego, zjadłam i udałam się do pokoju. Liam siedział na łóżku wpatrzony w okno.
- Cześć skarbie. - powiedziałam do niego i usiadłam obok.
- Dzień dobry. - pocałował mnie w usta. - Jak się spało ?
- Wiesz .. niezbyt dobrze. Długo nie mogłam zasnąć. - spuściłam głowę.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Razem przez to przebrniemy. - ucałował mnie w głowę.
- Liam, ja już coś postanowiłam. - spojrzał na mnie. - Wyjeżdżam.
- Nie możesz. - odparł stanowczo.
- Mogę i zrobię to dzisiaj, niedługo. Chcę tylko przeprosić chłopców i już mnie nie ma. - w oczach Liam'a zobaczyłam łzy. Przytuliłam go z całej siły i wpiłam się w jego usta. Nie chciałam go zostawiać, ale musiałam. Tak będzie lepiej dla wszystkich. Odkleiłam się od Liam'a i poprosiłam go by wszystkich obudził. Sama zabrałam się za pakowanie rzeczy. Po pół godziny wszystkie najważniejsze ciuchy były zapakowane. Liam z Philip'kiem siedzieli już na dole, a ja zaczęłam znosić walizki. Postawiłam je koło schodów i udałam się do salonu. Każdy był zajęty sobą, tylko Liam wydawał się taki odosobniony. Siedział na fotelu z moim synkiem na rękach i krzywo się uśmiechał. Wiedziałam czym było to spowodowane, ale przeszłam do sedna sprawy.
- Kochani, moglibyście mnie chwilkę posłuchać ? - powiedziałam nieco głośniej, by wszyscy mnie usłyszeli. - Wiem, że ostatnio nie było między nami za dobrze. - Emma prychnęła. - Ja po prostu chciałam to załatwić jak najlepiej. A że nie jestem jakoś specjalnie przygotowana do życia w takich obrotach, wyszło jak wyszło. Nie chciałam zrobić afery z dziecka.
- Zrobiłaś jeszcze większą, bo przelizałaś się z Liam'em na środku chodnika ! - wybuchnęła Em. Spojrzałam na Liam'a. Wyglądał jeszcze gorzej niż wcześniej.
- Zrozumcie mnie, nigdy nie miałam takiego życia, zawsze było skromnie. Ale wróćmy do rzeczy. Chciałam was bardzo przeprosić za to co się stało. Wiem, że tymi słowami nie oddam wam waszego kontraktu, ale chciałabym, żebyście wiedzieli, że to nie jest dla mnie takie łatwe. Na pewno macie mi za złe to co się stało, ale ja nigdy o was nie zapomnę, bo byliście i jesteście moimi najlepszymi przyjaciółmi, jakich jeszcze nie miałam. Niall. - zwróciłam się do chłopaka. - Tobie dziękuję za dziecko, bo gdyby nie ono nie wiem co bym teraz zrobiła. A poza tym wszystkie chwile spędzone z tobą były niesamowite. Emmo, tobie będę miała chyba najwięcej do powiedzenia. Wiem, że to ja przyczyniam się do waszych kłótni z Zayn'em, teraz pewnie myślisz, że nie powinno mnie to obchodzić. - w moich oczach stanęły łzy. - Ale ja i tak zawszę będę pamiętać cię jako moją najukochańszą przyjaciółkę od małego, mimo, że miałyśmy lepsze i gorsze momenty. Jestem ci winna bardzo dużo i jeszcze raz przepraszam. A wam chłopcy i Liam, dziękuję przede wszystkim za opiekę i uśmiech, dzięki któremu nie byłam smutna. Zayn, dbaj o Emmę, proszę cię. Jeszcze raz was przepraszam, trzymajcie się. - otarłam łzy i zabrałam z rąk Payne'a Philip'a. Pociągnęłam za sobą walizkę i wyszłam z domu chłopców nawet nie żegnając się z Liam'em.

CZYTASZ=KOMENTUJ : * mamy teraz ferie i dlatego tak długo, przepraszamy : * Sylwia i Oliwia xx