piątek, 11 stycznia 2013

Rozdział 18

*Z perspektywa Emmy*
Pokłóciłam się  z Zayn'em. Sama nie wiem o co i dlaczego. Omija mnie szerokim łukiem, a kiedy musi już na mnie spojrzeć robi to tak jakbym wyglądała co najmniej okropnie. Megan jest chora, leży w łóżku, więc nie mam co robić. Do szkoły nie chodzimy, bo pękła rura i nie wiadomo do kiedy potrwa jej naprawa, a ten czas dyrekcja chce przeznaczyć na remont szkoły, więc murowany miesiąc nie będziemy tam zaglądać. Od czasu do czasu wyjdę ze starymi znajomymi na imprezę, często wychodzi też ze mną Harry. Uwielbiam go, jest szczery, miły i zabawny. Mój najlepszy przyjaciel. Malik wydaje się czasem być zazdrosny, ale z reguły nie zwróci na mnie uwagi. Staram się jakoś zbytnio tym nie przejmować, ale czasami zamykam się na klucz, wieczorem i daje upust emocją. Płaczę, bezsilnie kładę się na łóżku,a łzy ciekną po moich rumianych policzkach. Wtedy przypominają mi się wszystkie wspaniałe chwilę, słowa ukierunkowane ku mojej osobie. Było ich tak dużo i dla tego to tak cholernie boli.
-Ems idziesz się ze mną przejść? - zobaczyłam brązowe loki wystające zza futryny drzwi. Uśmiechnęłam się lekko i starłam łzy z policzka.
-Jasne, daj mi 15 minut. - wzięłam jakąś stertę ciuchów i weszłam do łazienki. Włosy splątałam w kłosa. Przypudrowałam nosek i podkreśliłam oczy ciemną kredką. Ubrałam to i zeszłam po schodach. Przy drzwiach wejściowych zastałam Zayn'a i Harrego kłócących się o jakiś papier. Skryłam się lekko za Hazzą by Malik się nie speszył i nie wybiegł, jak to zawsze robił. Nagle karteczka wypadła z rąk Mulata i upadła na ziemie. Lekko sie zatoczył i upad obok niej.
-Znów pił. - spojrzałam porozumiewawczo na Styles'a i podniosłam świstek. Mandat o wysokości 500 dolarów za jeżdżenie samochodem bez prawa jazdy. No tak, jechał pijany i nie ma prawka. Pomogłam loczkowi przenieść go do pokoju. Weszliśmy do mojej sypialni, bo było tam najbliżej. Położyliśmy chłopaka na łóżku, a ja przykryłam go kocem.
-Hazz. Chodź tutaj. - Zayn ledwo uniósł rękę i poklepał miejsce obok siebie. Harreh by nie robić większego zamieszania spełnił jego prośbę.
-Co chciałeś Zayn? - spytał.
-Bo ja chciałem żebyś spytał Emmy czy jest na mnie zła. - ledwo wymamrotał. Harry uśmiechnął się i spojrzał na mnie. Ledwo co powstrzymałam łzy.
-Harry, możemy już iść? - spytałam go przed czym wzięłam bardzo głęboki oddech.
-Zayn śpij. - zakrył go kocem, a szatyn już spał. Hazza objął mnie ramieniem i wyszliśmy z domu.
-Narobił sobie kłopotów. - westchnął ogromnie zmartwiony. Wtuliłam się w jego tors.
-Wiem Harry, boje się o niego. - przyznałam z bólem serca rozkruszonego na milion kawałków.
-Ja też Emmo. Pomożemy mu prawda?- pytanie zadał jakby niepewnie. Odpowiedziałam pozytywnym ruchem głowy. Zaszliśmy do naszej ulubionej kawiarni. Zamówiłam to co zwykle, Latte Macchiato, a Harry wodę z cytryną. Usiedliśmy przy stoliku w rogu, na czerwonej kanapie. Położyłam swoje nogi na jego kolanach, a głowę oparłam o jego wyprofilowany tors.
-Martwisz się wiem. Ja też, uwierz. - głaskał moje plecy by jakoś uspokoić kłębiące się w moim ciele nerwy.
-Hazz, a jeśli on zrobi coś głupszego? Jeśli ciągle będzie pił? Jego kariera runie w gruzach i przy tym wasza też. A ja nie chce by cały świat miał złe zdanie o nim i o waszym zespole.
-Dlatego teraz nie można pozwolić mu samemu wyjść z domu. Samochodem już nie pojedzie, zraził się, więc będzie chciał brać kierowców...
-Jestem wspaniałym kierowcom! - ożyłam, na co mój przyjaciel się zaśmiał. Uśmiechnęłam się czule do niego i powróciłam do wcześniejszej pozycji. Upiłam trochę kawy z dużego, styropianowego kubka.
-Czyli wyśmienitego kierowce ma u boku. - ucałował czubek mojej głowy i ponownie się zaśmiał.
-Tak... Będziesz się teraz ze mnie nabijał przez najbliższy miesiąc- stwierdziłam z niemrawą miną. Przytulił mnie mocniej. Zaraz potem wyszliśmy z kawiarenki i kierowaliśmy się w moją ulubioną stronę Londynu, a mianowicie park. Ten park, do którego zawsze przychodzimy z Megi i naszą klasą. Teraz zna go też całe One Direction. Pośpiesznie wyjęłam papierosa z paczuszki i zapaliłam go.
-Nie lubię jak palisz. - z grymasem na twarzy stwierdził Styles.
-Trudno. - wzruszyłam ramionami. Pokręcił przecząco głową i usiadł na starej ławce z wygrawerowanymi naszymi imionami. Stałam tuż za nim zaciągając się zapachem papierosów pomieszany z wonią jeziora znajdującego się przed nami. Wpatrywałam się tępo w tafle ów zbiornika. Nie widziałam w nim nic sensownego, zwykłe zielonkawa woda. Właściwie skąd ona się tam wzięła? Komu była potrzebna?
A no właśnie... Zupełnie jak ja. Nie jestem do szczęścia konieczna nawet moim rodzicom, co jest wielką strzałą kującą moje serce po raz setny. Kolejny raz tego dnia gorzkie łzy cierpko leciały po moich policzkach. Starłam je w trybie natychmiastowym i sięgnęłam do kieszeni czarnej kurtki spoczywającej na moich ramionach. Wyciągnęłam z niej małą żyletkę.
-Jeszcze jesteś. - szepnęłam niesłyszalnie uśmiechając się. Opuszkiem  palca przejechałam po ostrej stronie i szybko zamazałam moje imię z drewnianych desek ławki. Loczek spojrzał się na mnie zdziwiony, wyrwał narzędzie z mojej ręki i mocno przywarł do mnie ciałem.
-Jebnij się w kłowe kochanie. - rzekł tuląc mnie do siebie.
-Harry... - szepnęłam i odsunęłam się od niego. -Ja do was nie pasuje. - powiedziałam nieco pewniej i uciekłam mu. Próbował mnie gonić, ale na marne.

*Perspektywa Megan* 
Stałam właśnie w kuchni gotując obiad. Miałam straszny katar i bolało mnie gardło. Liam nie pozwolił mi wychodzić z łóżka, ale nie posłuchałam go i wyszłam. Upiekłam muffiny z boczkiem i serem. Może będą smakować chłopcom, ale to okaże się później. Po piętnastu minutach do kuchni wpadł Louis.
- Mmm .. co tak ładnie pachnie ? - spytał.
- Muffiny z boczkiem i serem, może być ? - uśmiechnęłam się blado.
- Muffiny ?! Uwielbiam je. - krzyknął radośnie. Usiadł przy stole i przyglądał się uważnie moim ruchom. "Posypałam" jedzenie serem i wyłożyłam wszystko na jeden, duży talerz. Poprosiłam Lou'iego, żeby zawołał wszystkich na posiłek. Przyszedł Liam, Niall no i Lou. Harry wyszedł z Em, a Zayn .. spał pijany. Wszyscy usiedli przy stole, a Li zaczął, jak zwykle, jęczeć.
- Megan, mówiłem ci, żebyś leżała w łóżku. Jesteś chora, masz gorączkę. Połóż się, zaraz do ciebie przyjdę. - mówił i wygonił mnie do pokoju. Nie miałam siły się z nim sprzeczać, więc prędko poszłam na górę. Wskoczyłam do łóżka i sięgnęłam po telefon, żeby zadzwonić po Emmę i Harry'ego.
- Słucham.
- Emma ? Wracajcie do domu na obiad, zrobiłam muffiny z boczkiem i serem.
- Jasne, zaraz będziemy. - rozłączyła się.
Odłożyłam telefon i wpatrywałam się w sufit. Ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę. - powiedziałam cicho i zobaczyłam Liam'a.
- Nie musisz pukać. - uśmiechnęłam się.
- Ale chcę. - pocałował mnie w policzek i usiadł obok. Podał mi talerzyk, a na nim muffiny. Zjadłam je oblizując się i klepiąc po brzuszku jak dziecko.
- Mhm .. ale pyszne. Ja to mam rękę do gotowania. - zaśmiałam się.
- Meg ?
- Tak ?
- Muszę jechać z Louis'em na zakupy. Zostaniesz w domu, czy mam nie jechać ? - zapytał.
- Jedź, pewnie, że jedź. Poczekam. Nie martw się. - pocałowałam go w policzek, a Liam wyszedł z pokoju. Po chwili znowu ktoś do niego wszedł. Myślałam, że to Liam czegoś zapomniał mi powiedzieć, ale był to .. Niall.
- Musimy pogadać.

------------------------------------
CZYTASZ = KOMENTUJ. : D
Pozdrawiamy, Sylwia i Oliwia. xx

4 komentarze:

  1. Fajny blog, piszcie dalej <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Boszkkie to jest. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału <3 Zapraszam do mnie i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!!
    zyjzwyciestwempomimoprzegranej.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda że Emma pokłóciła się z Zaynem... :( Ale ogółem super, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :D
    ps. fajny nowy wygląd <3 ;*

    OdpowiedzUsuń